Hej, kocham Cię

Nie wymyśliłabym sama takiego scenariusza, choćbym siedziała nad tekstem tydzień. Znam moje dzieci jak własną kieszeń, tak mi się wydawało – ale one potrafią wciąż i wciąż zaskakiwać!

 

Starsza córka poszła na próbę. Młodsza została w domu, sama ze wszystkimi zabawkami. Matka cieszyła się, że jest cisza, więc nie kwapiła się do kontrolowania zabaw młodszej.

 

Błąd.

 

Zabawa zaowocowała ostrzyżeniem trzech kucyków starszej. Bez jej wiedzy i przyzwolenia.
Starsza odkryła zbrodnię natychmiast po powrocie i wybuchła rzewnym lamentem.
To nie był pierwszy raz, gdy młodsza zbroiła coś starszej – a że nie jest znów taka tyci malutka, to się matka zirytowała. Że wciąż i wciąż na nowo.

 

Powiedziała zatem młodszej, że nie powinna była ciąć, bo to kucyki starszej są. Co w połączeniu z głośnym lamentem siostry okazało się ponad siły trzylatki. I pobiegła chlipać w kąt.
Po starannym wytuleniu starszej, ewidentnie pokrzywdzonej, poszła matka ukoić młodszą. Kazania sobie darowała, to, co miało zostać powiedziane, już padło przecież. Zatem wytuliła zapłakaną i postawiła sobie za cel dać jej poczucie, że jest ratunek:

 

– Twojej siostrze jest bardzo smutno. Tobie chyba też, prawda? (zasmarkane kiwnięcie głową). Jak myślisz, co mogłabyś teraz zrobić? (wyczekujące milczenie) Może mogłabyś ją przeprosić, żeby wiedziała, że nie chciałaś jej zrobić krzywdy? (pełne przejmującego smutku przeczenie). Ok, nie jesteś jeszcze gotowa, rozumiem. Jeśli będziesz gotowa i będziesz potrzebowała mojej pomocy, mogę iść z tobą.

 

Kolejne kwadranse upłynęły na wzmagającym się lamencie młodszej przy słabnącym płaczu starszej. Opłakała swoją stratę i zajęła się czym innym – w przeciwieństwie do siostry, która nie potrafiła uporać się z gnębiącym ją poczuciem winy.

 

Podejmowane przez nas co i rusz próby ukojenia jej nie przynosiły skutku.

 

I kiedy płacz stawał się nie do zniesienia, starsza ostrożnie podeszła do niej i powiedziała:
“Hej, kocham cię”.

 

Wryło mnie – byłam pewna, że to jakiś podstęp. Zaraz na nią napluje, albo ją walnie w głowę – tak sobie przewidywałam, bo to, co się działo na moich oczach, było zbyt nieprawdopodobne.

 

“Spokojnie” – powtórzyła i ostrożnie położyła się koło siostry, przytuliła ją i coś jej tam szeptała na ucho.
Nie wierzyłam w to, czego byłam świadkiem – a gdybym tego nie widziała, nie uwierzyłabym pewnie w żadną opowieść o tej sytuacji.

 

Sześciolatka potrafiła dać empatię osobie, która wyrządziła jej krzywdę – nie potrzebowała do tego przeprosin, wystarczyło jej współodczuwanie z siostrą, by domyślić się, czego w tej chwili ona potrzebuje do wyregulowania emocji. Zachowała się tak, jak nie potrafią czasem dorośli (biję się w piersi pisząc te słowa!).

 

Nie chcę robić żadnych wycieczek do stylu wychowywania dzieci – to, że czyjeś tak nie postępują, nie wydaje się świadczyć o czymkolwiek.

 

Jednak fakt, że ona to zrobiła, świadczy o tym, że dzieci potrafią być bardziej empatyczne, niż nam się wydaje.

 

Wcale nie są małymi egoistami, których trzeba za rękę prowadzić w gąszczu relacji międzyludzkich. Pokazywać palcem “teraz przeproś, teraz się ukłoń”. One to wszystko świetnie rozumieją – prędzej czy później.

 

Warto dać im na to trochę czasu.

 

Foto: Unsplash

Czytaj więcej