Co widzisz na powyższym zdjęciu? Szczęśliwą mamę i jej nowonarodzone dzieciątko? Wielką radość i błogość?
Żadne z powyższych nie ma tu miejsca. Nowonarodzona jest kangurowana przez swoją ciocię (tak, to ja). Radość i szczęście mogłyby być bohaterkami tej fotografii, ale nie były, bo stery przejęła depresja, odbierając tej chwili całą jej magię i podniosłość.
To dzięki niej moment, którego tak wyczekiwałam, przeszedł obok mnie niemal obojętnie.
I choć chorowałam już od kilku tygodni, codziennie budząc się z rozczarowaniem, że znów przede mną kolejny dzień – właśnie wtedy tak dobitnie zrozumiałam, że oto zostało mi zabrane moje dotychczasowe życie. Życie pełne miłości, szczęścia, wdzięczności i połączenia z innymi ludźmi.
********
W gabinecie psychiatry pękam, gdy słyszę diagnozę. Niby wiedziałam wcześniej, że dolega mi to, co mi dolega, ale kiedy lekarka mówi do mnie: ma pani depresję, czuję jak rozpadam się na kawałki.
Dlaczego ją mam? Przecież niczego mi w życiu nie brakuje. Przecież umiem doceniać, nie sięgam tęsknie po coraz więcej i więcej, umiem być tu i teraz, więc dlaczego do jasnej cholery choruję na niechęć do życia?!
Jest też we mnie rozczarowanie, bo wolałabym składać się z miłości i wzniosłych idei, nie zaś neuronów i substancji biochemicznych. Tak, tak, wiem, że to się łączy, ale kiedy ciało postawiło mi opór, ja stanęłam w zadziwieniu nad jego znaczeniem dla mojej codzienności.
I jeszcze wstyd. To czuję. Jestem u psychiatry.
Psychiczna jakaś.
Do wariatkowa trafił.
Psychol.
Nienormalny.
Wszystkie te zasłyszane i gromadzone przez całe życie określenia innych ludzi nagle bombardują moją głowę. W ostatnim czasie kilka bliskich mi osób zmagało się z depresją, ale o NIKIM z nich nie pomyślałam w ten sposób.
O sobie tak myślę. Coś ze mną nie tak.
– To zwykła choroba, nie jest pani winą – dodaje psychiatra, widocznie doświadczona tysiącami reakcji innych pacjentów. Te słowa przynoszą ulgę, choć nie odpowiadają na pytanie: jak z moją chorobą mają żyć bliscy? Dzieci, na które warczę, mąż, od którego odsunęłam się na zimny biegun, przyjaciółki, w których zaczęłam widzieć życiowych wrogów?
*******
Kiedy się zaczęło? Nie mam pojęcia. Pamiętam, kiedy złapałam, że TO trwa. Byłam na Mazurach w konfiguracji: ja i moje dzieci plus przyjaciółka i jej przychówek. Pływałam, bo lubię; dzień był wietrzny i fala uderzyła mnie w twarz, odbierając na chwilę oddech. Wypłynęłam dość daleko i uzmysłowiłam sobie, że gdybym zaczęła potrzebować odetchnąć i odpocząć, nie mam gruntu ani niczego, na czym można się oprzeć. Zaczęłabym tonąć.
I nieźle, pomyślałam wtedy. Mogłabym umrzeć przypadkowo, całkiem chyba szybko i być może nie bardzo boleśnie.
Myśl przyszła, i już nie odeszła. Uczepiła się i nie dawała mi spokoju do końca lata. Ilekroć wchodziłam do jeziora, zastanawiałam się, czy to będzie ten dzień.
Lato minęło, przyszła jesień, a wraz z nią każdego dnia coraz gorsze zdanie na swój temat. Do niczego się nie nadaję. Nikt mnie nie potrzebuje. Niczego nie potrafię.
Znajomi i bliscy radzą: idź na terapię. Poszukaj lekarza. Weź leki.
Wiem, że powinnam, wiem, że to może pomóc, ale nie jestem w stanie. Ktoś sugeruje: jeśli nie dla siebie, to może dla dzieci, dla męża?
O nie, nie ta droga. Ciągle robię coś dla kogoś. Albo zechcę dla siebie, albo wcale.
Tylko, że dla siebie nie chcę, bo nie mam miłości za grosz.
Najbardziej zaś przytłaczające okazało się poczucie, że nie zasługuję na nic. Skoro jestem wredna, marudna i przybita, to nie ma dla mnie miejsca wśród ludzi.
Skoro nic nie mogę dać, nie otrzymam również niczego. Skoro nie chcę podjąć leczenia, poszukać pomocy, to sama jestem sobie winna.
Zasklepiam się w tej skorupie i zamierzam w niej przetrwać do końca swojego świata, który w sumie dla mnie już się skończył.
Wtedy oni po kolei siadają przy mnie. Najpierw ona, pisząc:
Od jakiegoś czasu myślę sobie, że zamiast szukać rozwiązań, terapii i innych sposobów na wyciągnięcie Cię… to chciałabym pobyć z Tobą w tej dziurze. Bo chyba tego zabrakło… zatrzymania się przy tym, przy Tobie.
Potem ktoś jeszcze. I jeszcze. Oni są gotowi siedzieć przy mnie trzymając za rękę, nie chcą mnie zmuszać, zmieniać, popychać. Mówią: ciężko tam, ciemno, jesteśmy z tobą.
Poczucie, że nie muszę, sprawia, że chcę – decyduję się na leczenie.
Odważam się też poprosić o pomoc grupę znajomych, z którymi wymieniamy się opieką nad dziećmi. Nie dam rady się zajmować waszymi, a chcę pomocy dla siebie. Nie wiem na jak długo, może kilka dni, może parę miesięcy.
Odzywają się natychmiast. Przekładają swoje grafiki, piszą ciepłe słowa.
I potem jest jeden gest, który otula mnie ciepłem i rozmiękcza jak stojące pół dnia w mleku płatki.
Zawożę córki na JumpArenę, tam spotykają się z koleżankami, mają się bawić przez godzinę, jednak okazuje się, że jedna z moich jest za mała, bym mogła opuścić salę i zająć się swoimi sprawami.
Tata koleżanek, dobry znajomy, podejmuje szybką decyzję: zostanę z nimi. Nie umawialiśmy się tak, ale robi to. Widzi moją przerażoną minę (jak to, ja powinnam zostać, nawet jeśli nie mam siły!) i podchodzi, kładzie mi rękę na ramieniu i mówi: jest ok, wszystko w porządku. A potem przytula.
Rozklejam się totalnie.
Jest w tych słowach zapewnienie, że naprawdę wszystko jest w porządku, nie tylko tu, ale w ogóle. Że nie jestem sama. Że mogę się oprzeć na innych. Płaczę długo w samochodzie, z wdzięcznością i lekkością.
*****
Z największej ciemności wychodzę jeszcze długie tygodnie. W tym czasie pracuję, odwołując mnóstwo projektów, ale to niemal niezauważalne w internecie. Nagrywam, piszę, udzielam wywiadów. Oprócz najbliższych nikt nic nie widzi. Nie leżę na kanapie patrząc pusto w sufit. Robię swoje rzeczy i kręcę cały ten świat, tylko nie ma mnie we mnie.
(Napisałam o tym z ogromną obawą, jak zostanę zaszufladkowana i oceniona, i odwagą daną mi wcześniej przez mnóstwo innych odważnych kobiet, wychodzących na arenę i odsłaniających się w światłach reflektorów. Chcę, by depresja przestała być tabu. Rozmawiam o niej z dziećmi, mówię otwarcie ludziom.
Chorzy nie są nienormalni, nie są zagrożeniem dla otoczenia, nie sieją spustoszenia i nie użalają się nad sobą.)
*******
Uratowało mnie nie zdawkowe: Zadzwoń, gdy będziesz potrzebowała pomocy, tylko uporczywe dopytywanie: Hej, potrzebujesz?
A teraz, potrzebujesz?
A dziś, jak u ciebie?
Hej, pamiętam.
Myślę o tobie.
Jestem.
Byłam na wielu szkoleniach, ale to depresja pokazała mi, czym jest prawdziwa świątynia empatii.
Jeśli ten tekst był dla Ciebie wpierający i chcesz mnie wesprzeć w pisaniu kolejnych:
Jejku Gosia….jak ja tu widzę siebie….
Gosiu! I ja byłam w tej dziurze, głębokiej jak stąd do Chin. Cieszę się, że o tym napisałaś, choć na pewno nie było to łatwe, i że masz wokół siebie właściwych ludzi. Wierzę, że z ich pomocą szybko się odkopiesz!
Na tym pustkowiu, mieszka śmierć…
Dzięki za podzielenie się tymi przeżyciami. Zdałam sobie sprawę z tego że muszę do Kogoś napisać. Nieco nawet natarczywie;).
Gosiu, słyszę Cię. I dziękuję za ubranie w słowa tego, co gdzieś tam nadal w środku siedzi i czyha na odpowiednio słaby moment, by wypełznąć. Może teraz będzie łatwiej uprzedzić, czego mogę potrzebować, bo wtedy, z tamtego miejsca, jest już za późno. Dziękuję.
Gosiu. Słyszę Cię ❤️
Wzruszyłam się Pani Małgosiu. Sama od kilkunastu lat mam stany depresyjne i bardzo bliskie jest mi to co Pani napisała. Dziękuję za ten szczery i odważny post. Dodaje sił, że nie tylko ja się zmagam z własną codziennością. Miałam często pretensje do męża, że w trudnych momentach odsuwa się ode mnie. A on potrzebował instrukcji: W chwilach, kiedy warczę i się odsuwam, potrzebuję Cie najbardziej. Bądź ze mną. Złap za rękę i nie pozwól spaść w dół. Ciekawi mnie czy istnieją jakieś badania na temat częstotliwości depresji u osób empatycznych? Z jakiegoś powodu nie zdziwiłam się, że mogła pani zachorować.… Czytaj więcej »
Gosiu,
Od dwóch lat Twoje słowo pisane i mówione pomaga mi wyciągać się z najgłębszych otchłani rodzicielskich i „człowieczych”. Jesteś dla mnie natchnieniem. Życzę Ci żebyś zobaczyła siebie moimi oczami, żebyś stała się dla siebie taką inspiracją jaką jesteś dla mnie. Ściskam Cię i myślami jestem z Tobą.
Pani Gosiu, stany depresyjne mi nie obce a Pani post mnie wzrusza. Dzięki Pani zaczęłam wglebiac się w rodzicielstwo bliskości a potem w NVC, które zmieniło i caly czas zmienia moje życie mimo tych stanów, wraz z nimi, w ich towarzystwie. Dziękuję! i zdrowia życzę!
Siedzę i płaczę po Twoim tekscie. Jestem teraz w tej dziurze, o której piszesz. Tak bardzo chciałabym mieć ludzi, którzy zechcieliby mi pomóc tak jak piszesz – pobyć ze mną w tej dziurze, poczekać, aż znajdę siłę żeby z niej wyjść. Dziękuję Gosiu.
Dziękuje za ten wpis… wzruszajacy, prawdziwy, od serca.. Zapewne trudny ale na pewno wiele osób go doceni :*
Najlepsze życzenia Gosiu!
Chyba właśnie w ta dziurę wchodzę, zastanawiając się id jakiegoś czasu co mi jest. Skąd ta agresja, frustracja i wieńcząca wszystko niemoc. Przecież wszystko mam. A nie mam nic. Pójdę do lekarza. Tez o sobie myśle ze jestem ‚psycholem’ i ze mi ‚odbilo’ tak mnie widzi rodzina. I to chyba najboleśniejsze, wykorzenić się by przetrwać (w sensie odciąć od rodziny). Trzymaj się Gosiu!
Ja jestem na etapie bitwy pod tytułem: iść czy nie iść. Oszalałam czy jeszcze nie. Nie mam problemu z pójściem do lekarza od ciała. Do tego od duszy już mam ogromny opór materii i co tu dużo mówić – wstyd. Dziękuję za wszystkie wpisy. Poczułam dzisiaj pierwszy raz od wielu dni, że nie jestem z tym sama. Nawet jeśli to tylko wiadomości online.
Trzeba iść, dla siebie, dla swojego życia, które jest warte każdej walki. Też się wstydziłam, zastanawiałam… jak to zrobić, o czym powiedzieć od kogo zacząć.
Wizyta umówiona na 12.11. Pani doktor z przyczyn niezależnych od siebie spóźnia się bardzo, więc korzystam z okoliczności i uciekam. Ale Pani Doktor nie daje za wygraną. Pisze i dosłownie nakazuje stawić się na kolejny, bliski termin.
Zawsze będę jej za to wdzięczna.
Trzeba iść.
Dziękuję Pani Gosiu ♥️♥️♥️ za wpis, za prace, za bloga, za bycie „moją internetową wioską”
Przesyłam uściski ♥️♥️♥️♥️ i życzę zdrowia
Dziękuję, też chorowałam na depresję. Wciąż to pamiętam, zastanawiam się czy kiedyś nie wróci.
Dzięki,Gosia,że to napisałaś.
Życzę Ci,żeby przede wszystkim pomogło to Tobie.
Bo innym już pomaga.
Pozdrawiam serdecznie.
Leczę się psychiatrycznie z powodu napadów leku i zespołu stresu pourazowego. Kilkanaście lat terapii już za mną,leki i leczenie psychiatryczne trzeci rok. Wreszcie czuje się dobrze,lek mnie nie meczy,zaczynam czuć swoją wartość.nie wiedziałam,ze mizna żyć beztrosko,bo leki nam od podstawówki. Podziwiam osoby,które mówią o problemach psychicznych i swoim leczeniu. Staram się o tym mówić i przyznawać. To nie wstyd to dbanie o siebie.
Przytulam Panią, Pani Małgosiu! Trzymam kciuki i wysyłam ciepło. Jesteśmy połączeni, my wszyscy ludzie, także wszyscy tutaj, zgromadzeni wokół Pani bloga. Wielokrotnie dzięki blogowi, podcastom, poczułam w chwilach, w których tego potrzebowałam, ponowne połączenie z życiem, znalazłam motywację, żeby wrócić do siebie, zachętę, żeby objąć moje trudności i poczucie beznadziei łagodnością i współczuciem dla siebie. W tym była moc, energia i miłość. Jestem za to Pani bardzo wdzięczna! Teraz wysyłam do Pani tą Pani energię i moc-odwzajemniając ją. Proszę pamiętać o tych wszystkich sieciach połączeń, których jest Pani częścią. Ściskam serdecznie!
Gratuluję odwagi! Tak bardzo odnajduje się w tym co tu jest napisane i poczułam się poniekąd „na równi” , a ten post dla.mnie samej jest też zaproszeniem by również głośno powiedzieć o swojej depresji.
Jestem ciekawa bo miałam wysyłać do Pani takie pytanie jak odnaleźć się z taką słabością przy dzieciach i jak one to odbierają.
Pozdrawiam i życzę zdrówka. I dużo miłości!
Jestem bardzo poruszona tym co przeżyłaś, jak to opisałaś i tym, że dzielisz się dobrem, miłością. Tak chciałabym przeżywać swoje trudności. Twoja prawdziwość mnie rozwala. Bardzo czuję w niej Boga i do niego mnie zbliżasz.
Gosiu, nie mogłam powstrzymać łez czytając każde Twoje słowo. Dziękuję Ci za to, że jesteś i że miałaś odwagę, żeby podzielić się tak osobistymi przeżyciami. Bardzo mi bliskie Twoje doświadczenia. Od wielu lat jesteś dla mnie ogromnym wsparciem w tworzeniu lepszych relacji z bliskimi. Dzięki Tobie cały czas uczę się jak być lepszym człowiekiem. Twoje wyznanie jeszcze bardziej czyni Cię autentyczną w tym, co robisz i mam wrażenie, że skraca dystans do nas odbiorców już zupełnie. Dałaś bardzo ważne świadectwo tego, że depresja to nie tylko apatia i zawieszenie i że może dotknąć KAŻDEGO – bez względu na wiek, zawód… Czytaj więcej »
Wzruszyłaś mnie bardzo. Tak bardzo się otworzyłaś.. Dziękuję
Brawo za odwagę mówienia o tym, Gosiu.
Tak sobie myślę, że dla wielu osób to właśnie Ty, choćby tylko wirtualnie, jesteś takim człowiekiem, który uparcie dopytuje „jak Ci jest?”, „potrzebujesz pomocy?”, „nie bój się prosić o pomoc”, „jestem dla Ciebie”. To jest coś nieocenionego.
Ściskam Cię mocno.
Pani Małgorzato, wszystkiego dobrego! Jest Pani pięknym człowiekiem!
Takie wpisy niosą wiele dobrego. Dziękuje.
Poruszające. Trzymam kciuki!!!
Popłakałam się. Nawet nie wiem jak wyrazić ci słowa wsparcia. Dziękuję ci to co napisałaś, nie znikaj.
Dziękuję,że pokazałaś siebie w pełni. Życzę Ci powrotu do zdrowia,równowagi,do siebie. To dla mnie ogromna wartość,że oprócz swoich zasobów pokazujesz też słabości,to mnie wzmacnia. Bardzo się cieszę, że jesteś!
Gosiu, bardzo dziękuję Ci za ten tekst, przeczytałam go już dwa razy i mam łzy w oczach… mocno to czuje, jak piszesz „Najbardziej zaś przytłaczające okazało się poczucie, że nie zasługuję na nic. (…) Skoro nic nie mogę dać, nie otrzymam również niczego. Skoro nie chcę podjąć leczenia, poszukać pomocy, to sama jestem sobie winna.” Często dla siebie mam mało wyrozumialości, tej łagodności, cały czas nad tym pracuję, jakoś dużo łatwiej przychodzi mi empatia dla innych, a dla siebie dużo trudniej… Cały czas mam w głowie takie przekonanie, że powinnam dawać z siebie dużo, wtedy też dostanę coś od innych,… Czytaj więcej »
Wzruszyłam się. Dziękuję za ten tekst. Wysyłam dobre fluidy :***
Choć chyba niezbyt wiem, jako to jest, być w takim miejscu swojego życia, to bardzo się wzruszyłam czytających ten tekst. Życzę Ci Małgosiu dużo zdrowia i miłości w nadchodzącym roku i bardzo dziękuję, z całego serca za wszystko, co robisz/robiłaś. To musiało być dla Ciebie bardzo trudne, zmagać się z chorobą i jednocześnie pracować i wspierać innych. Twoje teksty i projekty są dla mnie wyjątkowe i pomagają mi od święta i na co dzień. Dziękuję i muslami jestem z Tobą. Z nadzieją i wdzięcznością ❤️
❤️
Wow! Serdecznie dziękuję! Fajnie, że jesteś!!!!!!!!!!!!!
Gosiu,
Czytam ze łzami poruszenia. Wdzięcznoscią, że napisałaś. Widzę Ciebie na arenie. Oklaskuję, kibicuję.
Ja chciałam tylko powiedzieć, że na Pani stronę trafiłam w tym roku właśnie i jak przeczytałam ten tekst to uderzyło mnie, jak tej depresji w internecie widać nie było. I że pomimo jej pomaga Pani w tym czasie innym – nam zagubionym rodzicom. Dziękuję z całego serca i przesyłam wirtualnie empatię:)
Gosieńko, dobrze że napisałaś… Wydaje mi się, że to może być krok w dobrą stronę. Znam tą ciemność (trzy lata brania leków, a może więcej, bo w sumie to czas mi wtedy zawirował, a może stanął w miejscu…) Ściskam Cię wirtualnie, nie wiem co jeszcze bym mogła, ale jeśli coś mogę, to pod Wrocławiem mam kanapę, kubek herbaty, czy co tam trzeba w danej chwili. Ściskam… Tak cholernie mi przykro <3 Trzymaj się, lecz, daj radę dla siebie <3
Gosiu, dzięki! Piękne, prawdziwe i potrzebne słowa! Dzieki, że się tym dzielisz. Dzięki za Twoja dwagę! ❤❤❤Wielu nam tym tekstem pomogłaś, dodałaś wiary, otuchy i nadziei. Czekam na Ciebie w Nowym Roku! I życzę Tobie Najcudowniejszego Nowego Roku!
Dziękuję, że się tym dzielisz. Jestem całym sercem z Tobą.
Matko jedyna jakie to było poruszające. Jakie to JEST poruszające! Ta gonitwa myśli, to zapętlenie we własnych przekonaniach, ta wydobywająca się ze słów ciemność.. dziękuje, pozdrawiam i nie wiem co jeszcze mogę, a chciałabym bardzo duzo..
Dziękuję Gosiu.
Gosiu, przytulam Cię! 🙂 Dziękuję!
Nie wiem, od czego zacząć…. Ogromny szacunek za odwagę, ogromne zdziwienie, skąd w Pani tyle siły na wspieranie innych mimo własnych trudności, i jak to dawanie innym strasznie musiało drenowac Pani zasoby, których tak naprawdę nie było… I jeszcze smutek, że ja z tych zasobów też korzystałam….. Dostałam mega wsparcie od Pani w bardzo trudnym momencie swego życia, i ciągle je dostaję, czytając Pani bloga, słuchając podcastow i przeglądając materiały z kursu. Tak bardzo chciałabym za to wszystko podziękować, i jakoś wesprzeć… Przesyłam dobre myśli i życzę, aby w Pani otoczeniu nigdy nie zabrakło upartych ludzi, którzy narzucają się nachalnie… Czytaj więcej »
Nawet w czarnej dziurze jesteś skarbem
To wspaniale, że byli obok ludzie, którzy widzieli i chcieli pomóc. Ja sobie często myślę, kiedy mam jakieś takie doły, że ja nie mogę sobie na bycie w depresji pozwolić, bo mi nikt nie pomoże. Bo koło mnie nie ma ludzi uważnych i empatycznych, którzy daliby wiarę, że ja może naprawdę potrzebuję jakiejś pomocy. Miałam depresję wiele lat temu, po stracie, jakiej doświadczyłam. Partner widział, że w kółko płaczę i sobie nie radzę. Nic nie zrobił. Sama zawlokłam się do psychiatry z małym dzieckiem, bo nie miałam go z kim zostawić. Psychiatra przepisała mi jakieś tabletki, po których byłam non… Czytaj więcej »
Dziękuję, Gosiu, że Cię poznałam.
Przeczytałaś pewnie, a może nie masz już na to siły, wszystkie poprzednie słowa wsparcia, wzruszenia, wyrazy wspólnoty. Tyle z nas poznało depresję, tyle w niej jeszcze tkwi. Ja jestem kolejną z nich, z dwójką maluszków na karku, bez męża, bo go wyprosiłam z życia za przemoc, którą mnie niszczył, bez pomocy przyjaciół, bo już stracili do mego zamykania się w ciemnym kącie cierpliwość, ale z tabletkami i z Tobą:)
Pisz, jak sobie radzisz i jak nie radzisz. Ja jestem tą, która czyta, bardzo mi Twoja droga pomaga.
Gosiu, przede wszystkim, przytulam Cię mocno, trzymam kciuki i proszę Najwyższego o Twój powrót do zdrowia! Robisz tak dużo dobra. Doświadczyłam tego. Dzięki Tobie poprawiam nasze relacje w rodzinie. Twoje teksty mnie wspierają, wielokrotnie, czytając je, miałam wrażenie, że czytam o sobie. Wtedy wiem, że nie jestem sama w tym trudnym czasie rodzicielstwa. Jestem mamą nastolatków i rodzice dzieci w tym wieku niechętnie wymieniają się doświadczeniami, trudno ich nawet zachęcić do zwierzeń, odpowiadają zazwyczaj ” no wiesz, jak to jest z nastolatkiem”. Ja wiem, ale chciałabym o tym z kimś porozmawiać. Poczuć wspólnotę. Znalazłam to w Twoich Gosiu tekstach, Do… Czytaj więcej »
Gosiu i drogie fanki Gosi, można z tego wyciągnąć morał i wykrzyczeć: „Kochane Panie, my nic nie musimy, my co najwyżej możemy i mamy prawo do tego, by nawalać czasami!” Gdy w nie uwierzymy, nikt nie będzie w stanie nam zepsuć dnia słowami krytyki i oczekiwaniami w stosunku do nas, nie nałoży na nas balastu nie do udźwignięcia. A jeszcze cudowniejszą rzeczą, która mi dała siłę i ulgę jednocześnie, to bycie wyrozumiałą dla siebie samej, choć nie ukrywam, że sporo czasu minęło zanim tego dokonałam. Mi w tych trudnych chwilach pomogło wypisywanie rzeczy,czynności/rozmów/momentów cierpliwości, które robiłam danego dnia – wiem,… Czytaj więcej »
Dziękuję Gosiu,.. wiem jak praca z ludźmi i życie na pełnych obrotach wymaga czasu, samodyscypliny, energii i empatii. Zawsze Cie podziwialam i będę podziwiać, uczyc sie bo dla mnie zawsze bylas i bedziesz oaza dobra i spokoju, harmonii i rownowagi ale warto pamiętać, że jesteśmy tylko ludźmi. Przytulam i dziękuję za ten wpis. Wspieram cała sobą.
Gosiu DZIEKUJE Ci za ten tekst za podzieleniem się tym.
Czytając tekst, widziałam siebie. Jestem na etapie walczenia z depresja, ciężko o wsparcie i zrozumienie na obczyźnie. Z daleka od rodziny i zdana tylko na siebie.
Jesteś dla mnie wielkim autorytetem i aż ciężko mi było uwierzyć, ze to o To tekst o Tobie. Z wielu kursów od Ciebie płyną cudne słowa, mądrości z których zerwie wiele.
Dziekuje i zycze dużo sił
Małgosiu, Pszczoło (pamiętam tamten czas), przytulam mocno i tak bardzo się cieszę, że jest jasny koniec tego tekstu. I jesteś niesamowita, że się tym dzielisz, bo to jest takie trudne. nie doceniamy tego czasem, a czasem nawet krzywimy się lekko (znowu ktoś mówi, ze miał / miała depresję), a to wymaga ogromnego przełamania siebie.
Ten tekst dotarł do mnie dziś, dziś mam urodziny, potraktuję go jak prezent, tak to czuję.
potem znów będzie więcej światła. to tylko etap. pozdrawiam i dziękuję za ten tekst. I za inne.
Dziękuję.
Gosiu, dziękuję…
Otrzymałaś dokładnie to, co sama dajesz innym.
Dziękuję za podzielenie się, jak zwykle poruszyłaś mnie.
Bardzo mnie poruszył ten wpis. Ta historia. Trochę przeczytałam w locie i tak trawiłam do tej pory wszystkie myśli i emocje, które mi się pojawiły w związku z tym. A dzisiaj widzę jak ktoś znowu udostępnia i muszę napisać. Dziękuję, że się tym podzieliłaś. Przypomniałaś mi jaką depresja ma twarz – niewidzialną. Że nie dyskryminuje ze względu na wykształcenie – każdego może dotyczyć. Przypomniałaś też jak czujnym trzeba być zwłaszcza w relacji z bliskimi i uświadomiłaś co można zrobić jak podejrzewamy u kogoś-nie dać się spławić. To ważny głos w dodatku dodający otuchy i nadziei, że z czarnej dziury jest… Czytaj więcej »
Pani Małgosiu życzę zdrowia.Bardzo mi smutno,że taki wspaniały i dobry człowiek doświadcza czegoś trudnego,ale wierzę,że będzie dobrze.Jest Pani niezwykła osoba,bardzo serdeczna i dobra.Przesylam dużo ciepła.Dziekuje,że jest Pani,że tak dużo dobra Pani daje innym.Wspieram Panią myślami.Podziwiam Panią za odwagę.Jesli jest coś co mogę dla Pani zrobić,to służę pomocą.Pani nigdy mi jej nie odmówiła…Dzięki Pani moje życie jest teraz lepsze.Trzymam kciuki i wspieram.
Lata pracowałam wśród osob z zaburzeniami psychicznymi. Wyczuwałam od razu czyjes pogorszenie. Potem przyszło macierzynstwo, przestałam pracować i coraz mniej mnie we mnie… ale przeciez mam wszystko. Rozumiem Cie Małgosiu
Gosiu. Przytulam mocno.
bardzo mnie poruszyl ten post, tak odwazny i szczery. Duzo mi daje do myslenia.Jestem ci bardzo wdzieczna, bo wlasnie szukalam odpowiedzi jak mozna nauczyc sie pszyznawac do tego co nam nie wyszlo, co uwazamy za poraszke co uwazamy za cos czego sie wstydzic? Jak byc przy osobie ktora potszebuje pomocy? -Jak ja wspierac?
Ten post daje mi te odpowiedzi. Pozdrawiam serdecznie. Renata
Niestety mnie problem depresji też dotyczy… Czy jest możliwe, żeby się od niej uwolnić bez leków?
czyli po prostu: potrzeba uwagi. sorry, nic w tym złego. ale zamiast powiedzieć ludziom wprost: potrzebuję waszej uwagi, potrzebuję waszej pomocy, potrzebuję radości. zamiast znaleźć sobie zajęcie, które nam to da – to wkręcamy się w smutek.
Dziękuję…
A ja czuję, że chcę więcej…
Coraz więcej ludzi wokół mnie choruje na depresję lub nerwicę.
Chcę więcej wiedzieć jak pomóc, a jak nie pomagać. Chcę więcej zrozumieć i mieć więcej empatii
Moja przyjaciółka rozpoczęła na fb cykl poświęcony depresji. Zajrzyj: https://www.facebook.com/zacznijblisko/
Ściskam mocno!!!