Zakupy w dobie pandemii robię rzadko; przemieszczam się wówczas rowerem. To decyzja wynikająca z różnych względów, raczej nie z wygody, ale możemy śmiało uznać, że jest w niej spora przeciwwaga dla wypiekanych przez córkę kilka razy w tygodniu słodkości.
Jednorazowe, kilkudniowe zakupy dla pięcioosobowej rodziny osiągają niemałe rozmiary. I tym rozmiarom, oraz wadze, któregoś dnia rower nie sprostał. Załadowany po brzegi koszyk pękł w miejscu mocowania do kierownicy, przewiesiłam go więc przez rączkę i ruszyłam, kolebiąc się na boki.
Wszystko szło niełatwo, ale w miarę płynnie, dopóki nie zbliżyłam się do skrzyżowania. Zamocowany po partyzancku koszyk zablokował mi dostęp do hamulca – jeszcze tego nie rozumiałam, gdy gorączkowo usiłowałam zatrzymać się przy światłach.
Jedyne, co do mnie docierało, to że z jakiegoś powodu nie mogę zahamować i absolutnie nie mam pomysłu, co dalej.
Sekundy wydłużyły się nieco, gdy we własnej głowie walczyłam o przetrwanie – koniec końców zdecydowałam się na dość spektakularne rozwiązanie nieznacznego zboczenia z kursu i pełnego godności zderzenia ze słupem sygnalizacji świetlnej.
Bum! Mimo niezawrotnej prędkości rower zostaje odrzucony w tył, koszyk wygina się do środka, uwalniając część produktów prosto w objęcia chodnika.
Prawdopodobnie stojący na światłach kierowcy mają ubaw widząc, jak rozpaczliwie szybko próbuję zebrać porozrzucane puszki, kartoniki i wypełnione torebki.
Pomału dociera do mnie, że zablokowałam sobie hamulec wieszając koszyk – nie mogę jednak zrozumieć, dlaczego nie skorzystałam z drugiego, sprawnego hamulca z lewej strony?!
Ano dlatego, że nigdy z niego nie korzystam. Kiedyś, jako dziecko, wypróbowałam hamulec na przednie koło przy zjeździe z górki. Szybko nauczyłam się, że lepiej nie powtarzać tej sytuacji, a może nawet w ogóle nie korzystać z blokowania przedniego koła.
Tak na wszelki wypadek.
Zatem kiedy zrobiło się gorąco te parę metrów od przejścia, i przeszłam w tryb automatycznych reakcji, nie wykryłam wśród nich opcji “drugi hamulec”. Zamiast wyuczonej, wielokrotnie powtarzanej czynności znalazłam pustkę.
To jest dokładnie to samo, co robimy sobie za każdym razem, gdy składamy obietnice: “Nie będę krzyczeć”, “Nie pójdę w oskarżenia”, “Nie będę złośliwa”.
W sytuacji, w której potrzebujemy szybkich, sprawdzonych reakcji, nie mamy energii ani czasu na tworzenie alternatywnych rozwiązań. Potrzebujemy ich wcześniej, i potrzebujemy je przećwiczyć – jak na placu manewrowym, trenować kolejne etapy, zapisywać niczym ustawienia domyślne poszczególne składowe przyszłej reakcji.
Musimy wiedzieć, co chcemy zrobić, a nie czego nie chcemy. Chcemy skorzystać z drugiego hamulca, więc ćwiczymy jego używanie w podbramkowej sytuacji.
Kiedy poczuję, że wzbiera we mnie złość, zamknę usta i wyjdę.
Wezmę głęboki wdech tyle razy, aż zacznę się uspokajać i łagodnieć.
Skupię się na dawaniu empatii, będę nazywać i opisywać perspektywę każdego dziecka po kolei.
Będę szukać potrzeb, które stoją za trudnymi komunikatami mojego męża.
I tak dalej, i tak dalej.
Konkretne działanie – co chcę zrobić. Co będę robić. Jakie działania chcę podjąć – i czy umiem je podejmować w bardziej sprzyjających warunkach?
To pierwszy krok do oswajania własnej złości. Nie jesteśmy w stanie uczyć się nowych reakcji, gdy złość już nadciąga – potrzebujemy opanować je wcześniej.
Sportowiec w czasie zawodów odtwarza to, czego uczył się godzinami na sali treningowej.
Solistka śpiewa utwór wyćwiczony wielokrotnie na próbach.
Ratownik jest skuteczny wtedy, gdy świetnie zna procedury, wdrażając je automatycznie, bez zbędnych rozmyślań.
Jeśli wychodzimy na arenę z naszą złością, potrzebujemy wyćwiczonych procedur. Od czego zaczniesz swój trening?
Zajrzyj do mojego nowego kursu online „OGARNIJ EMOCJE”
Dowiesz się z niego m.in.:
- Co można zrobić na różnych etapach rozwoju, by pomóc dziecku przejść przez trudną emocjonalnie sytuację
- Jak działać w sytuacji, gdy brak ci zasobów na wsparcie dziecka w podbramkowej sytuacji
- Dowiesz się, w jaki sposób rozmawiać z dzieckiem o emocjach, aby lepiej je zrozumieć i wspólnie z nim szukać rozwiązań na trudne chwile.
NABÓR do kursu potrwa tylko do WTORKU, 12. października 2021r.
Foto: Unsplash
W okresie pandemii i tak jak to jest w moim przypadku posiadaniu większej ilości czasu do zastanowienia się nad sobą mam znacznie większą motywację aby ćwiczyć te umiejętności o których piszesz. Miło poczytać i przypomnieć sobie cele do jakich dążę. Dobry wpis.
Dziękuję Gosiu za kolejny bliski memu sercu wpis. Dziękuję że znów sie podzieliłaś z nami cennymi obserwacjami.
Ogromnie lubię czytać Twoje wpisy. Bardzo do mnie trafiają. Stanowczo trzeba w sobie odpowiednie reakcje wyćwiczyć za wczasu. Mnie ogromnie pomaga regularne przypominanie sobie różnych notatek z literatury parentingowej. Z każdym powtórzeniem trafia do mnie coś nowego, utrwala się coś. I zauważyłam, że jestem coraz bardziej świadoma własnych reakcji – coraz lepiej rozumiem, kiedy poddenerwowanie niebezpiecznie się zwiększa. A złość w relacji z dziećmi mocno przeszkadza i nikomu nie pomaga. Zawsze mówię wtedy za dużo, za ostro. Mocno wierzę, że każda zmiana jest możliwa, ale wymaga trudu, wysiłku, praktyki 🙂