Wdech, głęboki, odprężający, rozluźniający całe ciało. I wydech, długi, spokojny, przez nos.
Jeszcze jeden. Skupienie wyłącznie na powietrzu, które przemierza drogi oddechowe. I na ciele, które na to powietrze się otwiera.
Oczy zamknięte, żeby nic nie rozpraszało, nie odciągało uwagi.
Wdech.
Co dziś zrobić na obiad? W ogóle nie mam pomysłu. I jak w strukturę dnia wpleść zakupy? Przed szkołą, po szkole?
O, miałam odwieźć książki. To zakupy gdzieś blisko biblioteki.
W tym tygodniu koniecznie chcę napisać tekst na bloga. Za długa przerwa. Szkoda, że medytuję, bo wpisałabym od razu w kalendarz. No dobra, zapiszę w głowie.
A przypomniało mi się, że miałam pamiętać o przełożeniu ortodonty. O, przy okazji, sama też muszę już iść do dentysty. Muszę, czy nie muszę? Jakoś bolał mnie ten ząb, ale dawno, teraz cisza… może jeszcze odłożę, teraz jest taki napięty czas.
Mamo, znów rozbiegły mi się myśli!
Wracam. Wdech. Wydech. I jeszcze. Cała uwaga na ciele i oddychaniu.
Coś ciekawego powiedział wczoraj Michał, gdy byli u nas na obiedzie. Coś o nowych technologiach. Ale jakoś tak myślę, że nie dogadalibyśmy się w tym temacie.
A propos, miałam zmienić telefon, mam już dość uwiązania do smartfona. Tylko ciągle zapominam poszukać ładowarki.
I przy okazji zapominania, to miałam wystawić wiadro na zbieranie deszczówki. Muszę pamiętać dziś.
O, jeszcze zajęcia z dziećmi popołudniu. Co ja miałam przygotować? Zapamiętać, żeby zerknąć jeszcze przed śniadaniem w scenariusz.
Jaś ostatnio na tych zajęciach się nie pojawia, ciekawe, czy to kwestia wyjazdów, czy mu się nie podoba? O, przecież miałyśmy zadbać o fotorelację ze spotkań, trzeba wziąć zgody od rodziców..
Miałam oddychać świadomie!!!
Wdech, wydech. Mówili, żeby uwagę przekierowywać łagodnie. No to zaganiam ją z czułością z powrotem. Ile tam jeszcze tych minut? Sześć? No dobra, dam radę. Myślę tylko o oddechu, tylko o oddechu.
*****
Jestem na dole, ale słyszę doskonale, że napięcie w dziecięcym pokoju wzrasta z sekundy na sekundę. Chcę zanieść wsparcie, tymczasem wpadam i nagle zaczynam atakować jedno z dzieci. Czemu ty jesteś taka złośliwa? – pytam bez sensu i bardzo raniąco.
Emocje trzymają się mnie jeszcze przez długie kwadranse, dopiero późnym popołudniem jestem w stanie łagodnie wrócić i odbudować więź.
Późny wieczór. Dzieci moszczą się w naszym łóżku, będą oglądać film, my sprzątamy po remoncie. Układają stosy poduszek, liczą, kto ma więcej. Już widzę, jak zaczyna się rywalizacja i wieczór rozciąga w nieskończoność.
– Przestańcie wymyślać i oglądajcie – rzucam.
– Ale my…
– Nie interesuje mnie nic, macie się kłaść w tej chwili! – wybucham niespodziewanie dla siebie samej.
Rano przy śniadaniu wracam. Uznaję głośno, że to było niemiłe i mogło zranić. Zapamiętuję sobie w głowie, że chcę brać głęboki wdech, zanim otworzę buzię. Dużo głębokich wdechów, zwłaszcza wieczorem.
Robimy zakupy. Jest lista, jest ograniczony czas, latam trochę jak kot z pęcherzem, dzieci próbują nadążyć z tyłu. Co i rusz pytają, czy może kupię to, a może tamto, a może jeszcze co innego. Dziwnym trafem wszystkie propozycje pochodzą raczej z listy produktów spożywanych niezwykle rzadko lub wręcz “zakazanych”.
– Kupuję tylko to, co mam na kartce! – warczę w którymś momencie i od razu podkulam ogon. Przecież im się nudzi, a do tego wszystko kusi. Miałam pamiętać, żeby zakupy robić jak samotny wilk, nie pamiętałam – teraz jakoś chcę to przejść. Wracam łagodnie:
– Przepraszam, wiem, trudno ci. Wszystko wydaje się takie kuszące, co? Ok, wybierzmy jakąś jedną rzecz, zgoda?
Przestałam liczyć potknięcia. Kiedy się na nich skupiam, to mam wrażenie, że nie robię nic innego, poza potykaniem się. Jakoś nie motywuje mnie to do podejmowania kolejnych wyzwań.
Przestałam liczyć odpływanie myślami. Kiedy próbuję sobie ustalić, ile procentowo w czasie medytacji błądziłam, a ile świadomie oddychałam, mam wrażenie, że głównie błądzę i odechciewa mi się medytowania.
Skupiam się tylko na tym, co przede mną. Łagodne powroty. Wciąż i wciąż na nowo. Żadnego załamywania rąk, darcia szat czy biczowania się. Cała energia idzie w podnoszenie się i kroczenie raz obraną ścieżką.
Znów.
I znów.
I znów.
“Który to już raz. I znowu to samo. Próbować. Pudłować. Trudno. Spróbować jeszcze raz. Spudłować jeszcze raz. Spudłować lepiej”. (Samuel Beckett, Spudłować lepiej)
“To właśnie owe powroty są decydujące”*
*Oba cytaty znalazłam w książce “W sieci natrętnych myśli” (Kelly G. Wilson PhD, , Troy DuFrene), a cały tekst został zainspirowany metaforą z niej pochodzącą.
jakbym siebie i o sobie czytała dzięki to takie krzepiące że Ty też, że mimo że myślę o sobie – ja się dopiero uczę,a o Tobie-wow Gosia już to wszystko umie-dowiaduję się że i Tobie jest ciężko myśleć o oddechach i Tobie się zdarza wybuchnąć, pozrzędzić, posapać. To naprawdę wzmacniające dla mnie, wspierające i do zapamiętania. Dziękuję
Nic tylko poklepię po ramieniu 🙂 Dokładnie, nie wiem ile razy myśli uciekają, więcej tego wracania niż oddychania. Spudłować lepiej… a skąd wiemy, że pudłujemy lepiej, skoro to ciągle wydaje się być „jak zwykle”? Lubię słuchać, że moje guru mają podobnie, to jakieś takie pokrzepiające jest, dziękuję!
Dobre pytanie, skąd wiemy, że pudłujemy lepiej 🙂 Ja sobie ustalam wyznaczniki, konkretne zachowania, które leżą w mojej „strefie najbliższego rozwoju”.
Kiedy tylko zorientuję się, że jestem niemiła, przerywam.
Nie odzywam się choćby nie wiem co.
Jak już chcę coś powiedzieć, to tylko o sobie.
I tak dalej. One mi mówią, czy pudłuję lepiej niż poprzednio 😉
Też lubię tę wspólnotę doświadczeń <3
Dzięki Gosiu. Poczułam wspólnotę.
Mnie zbudowało ostatnio to co przeczytałam o uważności w książce Emily Nagoski „Ona ma siłę” – „Zauważenie, że twoje myśli błądzą, oraz zwrócenie uwagi z powrotem w stronę oddechu to prawdziwe zadanie uważności. Nie chodzi tak bardzo o to, zeby zwracać uwagę na oddech, ale o nieosądzanie naszych myśli oraz dokonywanie wyboru, czy chcemy skupiać na nich swoją uwagę. Jesteś „uważna” względem własnego oddechu oraz uwagi na nim skupionej. Praktykując umiejętność zauważania tego, na czym skupiasz swoją uwagę, wyrabiasz w sobie kontrolę nad własnym umysłem, tak aby on nie miał kontroli nad tobą.”
Cudowne!
„Przestałam liczyć potknięcia. Kiedy się na nich skupiam, to mam wrażenie, że nie robię nic innego, poza potykaniem się.”
Też muszę tak zrobić. Dziękuje za przypomnienie :).
O rany… czytam i myślę sobie, że to tak bardzo o mnie, jakbyś siedziała w moim umyśle. Ta kotłowanina myśli i te scenki w życia, i to: jeszcze raz, i jeszcze, znów pudło, dobra, jeszcze raz…
No właśnie wszyscy jesteśmy tylko ludźmi. Tylko i wyłącznie. Mamy swoje upodobania, sympatie i antypatie, przekonania, które nas wspierają, ale może niekoniecznie już innych. Innym z naszymi przekonaniami nie po drodze, ale to nie znaczy, że są złe. Dla nas są dobre. Nas jakoś wspierają, nam w czymś na tą chwilę pomagają. Jesteśmy tylko ludźmi, bez względu na zawód i zajęcie życiowe. Mamy prawo być sobą, tacy jacy jesteśmy i denerwuje mnie, kiedy ktoś zwraca mi uwagę, że po pedagogu czy terapeucie to się tego czy tamtego nie spodziewał, bo pedagog czy terapeuta, to powinien to i tamto. Naprawdę? Powinnam?… Czytaj więcej »
Super tekst! 🙂
A ja ostatnio wynotowuję z głowy tzw. automatyczne myśli, słowa bez sensu i nic-nieznaczące.
Spokojnie, pomału, gdy jest uważność.
Jeśli chodzi o zmiany na lepsze, uważam, że trzeba próbować i uczyć się aż do skutku.