– Nie chcę już naszego kota. Jest gruby i brzydki! Nie lubię go już. – oznajmia stanowczo dziecko, które właśnie wróciło od sąsiadów. A sąsiedzi przygarnęli uroczą malutką koteczkę. Słodki pyszczek, drobniutkie, dwumiesięczne ciałko, wdzięk i słodycz w każdym milimetrze.
Przecież nasz kot też był taki, jeszcze parę miesięcy temu. Szaleliście za nim, rozpływaliście się z zachwytu, gdy jadł mleko od swojej mamy, gdy biegał po domu za zabawkami, gdy skakał po ogrodzie. To pierwsze myśli, które uaktywniają się w mojej głowie. Kolejne mają już wydźwięk wychowawczy. Chcą naprostować dziecko, że nie wolno kochać za wygląd. Że każdy maluch kiedyś wyrasta i przestaje być słodziakiem. Że stajemy się odpowiedzialni za to, co oswoiliśmy. I tak dalej.
Ale nie mówię tego wszystkiego, bo wybieram słuchanie. Co to dziecko chce powiedzieć? Co tak naprawdę kryje się między słowami?
– Zobaczyłaś tę kotkę i zatęskniłaś za czasami, gdy nasz kot był malutki?
– Tak, chciałabym, żeby nigdy nie wyrósł. Teraz chciałabym go oddać i mieć kociaczka, takiego malutkiego, i kupić mu śliczne posłanie, i takie złączone miseczki, i ładne zabawki dla niego.
– Wszystko tam ci się podobało, i kotek, i jego wyposażenie, co?
– Tak! Jak dorosnę, będę miała dużo kotów, nie tylko jednego, nawet jak będą już duże, to będą różne. Niektóre będą się lubiły bawić, inne nie – zawsze będę mogła wybrać. Nasz teraz tylko je i śpi, jest nudny. I głupi.
– Chciałabyś sama wybierać i decydować, ile i jakie koty będą z tobą mieszkać?
– Tak! Chcę już mieszkać sama.
Przytulamy się jeszcze chwilę, potem każda z nas biegnie do swoich zajęć.
Wieczorem, przy ścieleniu łóżka, słyszę:
– Wiesz, tak naprawdę to lubię Findusa*, nawet bardzo, tylko żeby on nie był taki rozleniwiony i śpiący!
– I nie chcesz go oddać?
– Nigdy!
Chyba nie przestanie mnie zadziwiać prosta siła towarzyszenia i słuchania. Mam kilkunastoletnie doświadczenie w byciu mamą, więc niemal na pewno wiem, jak skończyłaby się nasza rozmowa, gdybym wyartykułowała wszystkie swoje myśli. Córka coraz dobitniej mówiłaby o tym, jaki głupi i gruby jest nasz kot, ja coraz bardziej nakręcałabym się na to, by ją przywołać do porządku; w końcu zaczęłabym się niepokoić, że gdzieś w wychowaniu zgubiliśmy tę wartość, jaką jest troska i empatia wobec innych, nawet grubych kotów. Skończyłybyśmy w niezgodzie, a najlepszym wypadku – z milczeniem pełnym wzajemnego niezrozumienia. A, córka jeszcze z poczuciem, że jest głupia, skoro myśli tak, jak myśli.
Tymczasem wszystko to, co chciałam jej przekazać, ona miała w sobie. Nie musiałam o tym mówić, wystarczyło zrobić temu przestrzeń słuchaniem i odzwierciedlaniem tego, co mówiła ona – by usłyszała i zrozumiała siebie samą.
Nie bez powodu mamy dwoje uszu i jedne usta. Słuchaj, słuchaj, dopiero potem mów.
Ewentualnie.
*imię naszego kota, swój początek ma w serii “Pettson i Findus” Svena Nordqvista.
Piękna historia.
Chciałabym kiedyś też tak mądrze i ze spokojem podchodzić do mojego dziecka.
A ja mam pytanie. Moje dzieci są małe i tego typu rozmowy przed nami, ale pewnie bym wykorzystała te okazję do rozmowy wychowawczej – pewnie bym mówiła t3, o czym napisałaś, o kochani za wygląd, o odpowiedzialności za zwierzęta. Pewnie by się to snie skończyło tak, jakbym sobie tego życzyła. Ale kiedy w takim razie przekazać to wszystko, o kochaniu bez względu na wygląd, o odpowiedzialności za zwierzęta, o innych ważnych sprawach? Że tak się wyrażę – na zimno, bez okazji, idziemy na spacer i nagle zaczynam mówić, że zwierzęta to nie rzeczy i nie możemy się ich pozbyć, gdy… Czytaj więcej »
Myślę, że z jednej strony ma to przez obserwację. Nie przypominam sobie specjalnych rozmów na ten temat, prędzej jakieś urywki „przy okazji”. Nawet niekoniecznie do dzieci, pamiętam rozmowę z kimś nt. młodej kobiety chorej na raka, komentarz rozmówcy „A ona taka ładna, tak jej szkoda!” i moją zdziwioną odpowiedź „A gdyby nie była ładna, nie byłoby szkoda?”. O takich urywkach myślę. Nie o rozmowach, a o postawach wobec wszystkich stworzeń. O tym, że kiedy nasz kot nie chce siedzieć w pokoju dzieci, to wypuszczamy go ze słowami – „on decyduje, gdzie chce być”; kiedy miauczy brany na ręce, odstawiamy go… Czytaj więcej »
Dziękuję za odpowiedź <3
"A gdyby nie była ładna, nie byłoby szkoda?" – ileż to razy myślałam tak samo. Zaskakująco często słyszy się, że ładnych jest bardziej żal. Ciekawe czy to naturalne (i z czego to wynika), czy może wynik kultu piekna.
Chciałabym mieć tę mądrość w sobie, jak Pani. Ja czasami baaaardzo dużo mówię, za dużo…
Piękna historia. Czasem również doświadczam, że dziecko inaczej się zachowuje, i – paradoksalnie – mówi to, co chciałabym usłyszeć, no tak mniej więcej ;-), gdy wcześniej zrobię na to przestrzeń słuchaniem.
Też za dużo mówię. Jedne usta! Milczenie jest złotem!
Postanawiam: Nowego Roku mniej gadać! 😉
Troche nie na temat, ale podobnie: Czterolatek: Chcę, zeby twoj dzidzius urodzil sie martwy! – Ja:…. Chyba bylo Ci trudno, kiedy polozna przyszla zajmowac sie tylko mną i brzuchem? – On: Mam pomysl, schowajmy go w szafie jak sie urodzi, razem z Twoim brzuchem! Ja: Masz wrażenie, że ten brzuch z braciszkiem zajmują juz za duzo miejsca? Chcesz mnie tylko dla Ciebie? – po kilku książeczkach, calus w brzuch i : Kocham cie braciszku !
Lubie takie historie bo utwierdzają mnie w przekonaniu, że nie warto oceniać pochopnie wypowiedzi dzieci, tylko właśnie wsłuchać się co mają rzeczywiście na myśli. To się też tyczy rozmów z dorosłymi ale to też trudne wg mnie bo od innych dorosłych więcej się wymaga.