Sporo rzeczy nauczyły mnie dzieci; jedną z nich jest gra w UNO. Raz, że dzięki dzieciom w ogóle ją poznałam; dwa, że syn pokazał mi swoją strategię, dzięki której miażdżąco często ze mną wygrywał.
Tą strategią było umiejętne korzystanie z kart, które przypadły mu w rozdaniu.
Podczas bowiem gdy ja zżymałam się na niesprawiedliwy los, który dał mi nic nieznaczące karty, mój syn ze stoickim spokojem rozgrywał partię tym, co otrzymał, odkładając te najmocniejsze na podbramkowe sytuacje. Takie na przykład, w których z satysfakcją kładłam na stos swoją przedostatnią kartę, złowieszczo wygłaszając słowo-klucz. UNO.
I wtedy szachmat, pierworodny zaskakiwał mnie jednym ze swych mocarzy, milcząco rozkazujących mi dobranie gromadki ze stosu.
(Nie musicie dziękować, jeśli od tej chwili zaczniecie wygrywać ze swoimi dziećmi. Naprawdę nie ma za co).
Dlatego, kiedy u Rossa Greene’a* przeczytałam, że dobry rodzic gra kartami, które przypadły mu w udziale, ta metafora dotarła do mnie z całą mocą.
Gram kartami, które dostałam. Inni rodzice dostają inne karty. Czasem wydaje się, że “lepsze”, bo sprawiające wrażenie, że łatwiej będzie nimi “wygrać”.
{Bo u nich posiłki znikają z talerza do ostatniego okruszka i z radością.
Bo ich dzieci przekazują zbierane latami oszczędności na szczytne cele.
Nauka jest pasmem nieustających sukcesów.
A w wolnych chwilach nie ciągnie ich do technologii, tylko spontanicznie eksperymentują we wszystkich obszarach nauki}
Czasem zaś zupełnie odwrotnie – jak dobrze, że to nie moje rozdanie. Że to nie nasze wyzwania, zmagania.
Granie swoimi kartami sporo ułatwia. Zdejmuje oczekiwania, uwalnia od porównań, oglądania się na innych, odmalowywania idealistycznych wizji rodzicielstwa.
Pomaga brać z miłością to, co jest.
Roztrzepanie, częste złości, skrytość i zamknięcie w sobie, gadatliwość i hiperenergiczność, zapominalskość, gubienie własnej głowy, płaczliwość, nieustające marudzenie i ta szklanka wiecznie pusta, brak koncentracji na tym, w czym dorośli chcieliby ją widzieć, beztroska, osobliwe zainteresowania, bycie outsiderem, bycie za głośnym/za cichym, zbyt szybkim/zbyt powolnym.
Cokolwiek. Biorę to, bo wiem, że “sukces” nie leży w wyposażeniu, tylko w przepływie między nami. W naszej relacji, otwartości na siebie nawzajem, moim zaufaniu, że robisz wszystko, co w twojej mocy, by znaleźć swoje miejsce w tym świecie – i dziecięcej ufności, że ja-rodzic zrobię wszystko, by mu w tym pomóc.
Granie tymi kartami daje dziecku mocne poczucie, że jest w porządku takie, jakie jest. Nie musi być inne. Zasługuje na miłość z samego faktu pojawienia się na świecie. To baza, której wszyscy rozpaczliwie potrzebujemy, niewielu z nas jednak jej doświadczyło. Niezbędny warunek poczucia własnej wartości i zaufania do życia.
Bez względu na to, jakie karty trzymam w dłoni, chcę grać z radością.
*”Porozumienie przez współpracę” dr Ross W. Greene, Mamania 2019
Foto: Unsplash
—–
Patronite
„A w wolnych chwilach nie ciągnie ich do technologii, tylko spontanicznie eksperymentują we wszystkich obszarach nauki” 😀
Dziękuję za ten tekst.
Bardzo fajny tekst i obrazowe porównanie do gry swoimi atutami 🙂 Bardzo to współgra z talentami Gallupa, które oddziałują na każdą sferę naszego życia. Ja właśnie zbieram się do zrobienia tego testu na własne talenty, bo podoba mi się to zachęcanie do skupienia się na swoich mocnych stronach zamiast na biczowaniu się za obszary, w których najlepsza nie jestem.
ten opis jest przecudowny – doceniać to co się ma, a nie to co mają albo wydaje nam się, że mają inni
Staram się docenić mojego synka takiego, jakim jest, ale mam wrażenie, że robię to sztucznie. Mówię mu, że jestem dumna, że jest moim dzieckiem i szczęśliwa, że mogę być jego rodzicem. Że nie chciałabym zamienić go na żadne inne dziecko. I chociaż to jest prawda, to mimo wszystko pozostaje gdzieś we mnie wrażenie, że nie jestem do końca szczera, bo w myślach czasem się pojawia, że Ania to wszystko zjada, a Kasia sprząta po sobie rozrzucone zabawki. Po chwili jeszcze poczucie winy, że przecież to, że synek jest „niejadkiem”, to częściowo moja wina, a trudno wymagać, żeby dziecko sprzątało, gdy… Czytaj więcej »