Kiedy przychodzą na świat, są wcieleniem ideału. Usteczka niczym pączek róży, skóra delikatna jak jedwab. Można na nie patrzeć godzinami, spijać nektar każdego grymasu, upajać się zapachem.
Nawet, kiedy podrosną, zaczynają same chodzić i mówić, wciąż nie tracą wiele na swoim wizerunku. Wciąż – pomiędzy chwilami, w których człowiek ma ochotę je rozszarpać – są słodkie, rozkoszne i do schrupania.
Więc jak, na litość, mogą mówić, że kogoś zabiją, że wezmą nóż i pokroją na kawałeczki, jak mogą lać bez opamiętania młodsze rodzeństwo, snuć plany spalenia całego świata lub bezlitośnie rozdeptywać wszystkie napotkane biedronki???
Przecież w naszym domu nie ma przemocy, nawet głosów nie podnosimy, nie ma wypełnionych agresją bajek, mucha ma u nas jak u Pana Boga za piecem, a my wszyscy do siebie z szacunkiem i miłością…
Więc jak???
Czy dzieci nie powinny być raczej czyste i niewinne? Skąd ta agresja, ta nienawiść, ta zaciekłość i pasja?
*****
Siadając do tego tekstu sprawdzam definicję słowa “niewinny”. Oprócz, oczywiście, powiązania z winą, pojawia się to, czego szukam: nieświadomy zła, cnotliwy, moralny, czysty (np. niewinne dzieci)*
[“moralny” i “cnotliwy” odnoszą się do społecznie uznanych wartości i zasad – nie znam kilkulatka, który znałby większość z tych zasad, nie mówiąc o postępowaniu według nich]
Najbliżej mi do tej części: nieświadomy zła.
Nie znający tego pojęcia, nie czyniący zła intencjonalnie, nie znający jego rozmiarów i twarzy.
Taki, który mówi o spaleniu świata, gdy emocje go rozsadzają i usiłuje odpowiednie dać rzeczy słowo, nie zaś zostać drugim Neronem.
Niewinne, czyli nieświadome. Nie wiedzące. Nie rozumiejące w pełni.
Ale to nie znaczy, że nie mają swojej ciemnej strony. Mrocznych myśli, impulsywnych odruchów i destrukcyjnych zachowań.
Wszyscy ją mamy i kluczem jest nie to, by się jej pozbyć, ale by ją oswoić.
Oswoić nasze mroczne myśli, impulsywne odruchy i destrukcyjne zachowania. Uznać ich obecność i wyrażać je w sposób nie zaburzający harmonii.
Pisać o nich, śpiewać, opowiadać i malować. Przekształcać je w działania przywracające poczucie bezpieczeństwa, pełne troski o drugiego człowieka.
Bo kiedy mam ochotę skoczyć do gardła komuś, kto krzywdzi dzieci, to nie dlatego, że czerpię radość z wgryzania się w czyjeś gardła – tylko dlatego, że chcę żyć w świecie, w którym dzieci mogą spać spokojnie.
Moja ciemna strona trzyma dla mnie rezerwy energii potrzebnej do działań specjalnych. Ja decyduję, co z nią zrobię.
*******
Dziecko, które rozdeptuje żuczki, które z premedytacją i “złośliwym uśmiechem” szepcze młodszemu rodzeństwu “mama cię nie kocha” lub grozi babci, że ją zabije, nie musi być dowodem, że “coś poszło nie tak”.
Owszem, niepokojące nas zachowania i sytuacje zawsze warto skonsultować, jednak sam fakt, że nasza ukochana pociecha przejawia swoją mroczną stronę, nie jest niczym “nienormalnym”.
Po pierwsze, patrzymy na całokształt.
Jak jest ogólnie?
Czy dziecko przejawia serdeczność, empatię wobec innych?
Jak ją wyraża?
Czy zauważa emocje otaczających je osób?
W jaki sposób na nie reaguje?
Czy widzimy oznaki troski względem bliskich ludzi lub domowych pupili?
Incydenty odbiegające od całościowego obrazu nie muszą być sygnałem alarmowym, mogą być procesem poznawania siebie i swoich możliwości. Dopiero gdy poznam swą moc, mogę uczyć się nią zarządzać i korzystać tak, by służyła mi samej i innym.
Po drugie, może dziecięca mroczna strona przypomina mi o czymś, co dawno skrzętnie ukryłam i do czego boję się zbliżyć?
Kiedy ktoś wyrządził mi krzywdę, a ja mam powracające myśli o tym, że giną mu dzieci, płonie dom lub traci wszystkie oszczędności – no, to nie jest coś, czym chętnie podzielę się ze światem.
Bo świat chce ludzi szlachetnego serca. Ludzi, którzy są wcieleniem dobra. Noszą w sobie niezmąconą światłość.
Ale człowiek jest tym, który ma w sobie i jasną, i ciemną cząstkę. I czasem bywa szlachetny, a czasem wręcz przeciwnie.
Jednak im bardziej od swojej nieszlachetności ucieka, tym bardziej ona go dopada w najmniej spodziewanym momencie.
Dlatego jego siła nie polega na usunięciu mroku z własnego wnętrza, lecz na uznaniu jego obecności i korzystaniu z niego wtedy, gdy widzi taką konieczność, w sposób, który buduje, a nie niszczy.
Dopiero, gdy oswoimy swój mrok, możemy pomóc dzieciom zmierzyć się z ich własnym.
“Tak, to normalne, każdy tak czasem ma, nie trzeba się tego bać ani wstydzić, pokażę ci, jak sobie z tym radzić, żeby nie krzywdziło innych”.
Strategia dwulatka, wierzącego, że kiedy zamyka oczy, nikt go nie widzi – nie sprawdza się w życiu i nie sprawdza się też w tym obszarze.
Ciemna strona nie znika tylko dlatego, że udajemy, że jej nie ma.
*https://sjp.pl/niewinny
Jeśli ten tekst był dla Ciebie wpierający i chcesz mnie wesprzeć w pisaniu kolejnych:
Foto: Unsplash
Jak zwykle bardzo wartościowa treść. Bardzo trafia do mnie to czym się dzielisz.
Dziękuje!
dziękuję 🙂 przystępnie i zachęcająco do refleksji …
Bardzo wartościowy artykuł. Lubię wracać tutaj do twoich treści 🙂 no wiele rzeczy wiemy, ale jednak wciąż pozostaje coś z naszej niewiedzy, co powinniśmy uzupełnić.
Bardzo ciekawy artykuł i niecodzienne spojrzenie, którego chyba nam brakuje.. 🙂 Pozdrwiam!
Wpis porusza naprawdę ciekawy temat, który przez większość osób jest raczej unikany. Także naprawdę wspaniale, że zdecydowałaś się napisać o tym wszystkim. Sama dodałabym od siebie, że w ten sposób dzieci testują granice, a więc co jest akceptowalne, a co nie. Także warto wtedy po prostu wytłumaczyć co dokładnie znaczy to co powiedziało, tak żeby zrozumiało. Przynajmniej tego jestem zdania 😉 Mam nadzieję, że będziesz pisała częściej o tego typu fascynujących tematach, których nie znajdzie się gdzieś indziej.
A już myślałam, że muszę zaprowadzić mojego 7 latka do psychiatry gdy mi niedawno powiedział, że w złości najchętniej spaliłby dom odkręcając gaz na kuchence