Dekada temu. Jestem świeżo upieczoną mamą, która z frustracji towarzyszącej tkwieniu w domu z małym dzieckiem, razem z przyjaciółką założyła w swoim mieście klub mamowy.
I oto w ramach klubu jestem na spotkaniu ze specjalistką od asertywności, słucham jej z lekkim dystansem, który przybiera kosmiczne rozmiary w chwili, w której jedna z uczestniczek zaczyna, już nie pamiętam dlaczego, temat wracania z dzieckiem z placu zabaw. Ostrzę ucho, a gdy od prowadzącej słyszę, że matka ta nie powinna mówić do dziecka “Wracamy, bo muszę ugotować obiad”, tylko “Wracamy, bo chcę ugotować obiad”, o mało nie spadam z krzesła.
Dobre sobie, chcę ugotować. Jasne, nie marzę o niczym innym, jak o staniu przy garach każdego dnia. Nie cierpię gotować, przynajmniej wtedy nie cierpiałam, i nikt mnie nie przekona, że chcę to robić, ja muszę – nie chcem, ale muszem!!!! Poświęcam rozmyślaniom na ten temat jakieś dwie minuty, po czym radośnie przyznaję sobie rację, punkt dla mnie pani specjalistko, życie to nie zabawa, tu jest pot, łzy i krwawy obowiązek, a te gadki o chceniu można sobie między bajki włożyć. Nowomoda taka.
Mija lat kilka. Jestem już mamą trójki. Znów siedzę na spotkaniu ze specjalistką (chociaż inną), znów pada pytanie z sali, znów ostrzę ucho. Tym razem jest o spaniu, tudzież nie-spaniu w nocy za przyczyną niemowlęcia. Jak tu się wyspać i mieć więcej sił w ciągu dnia, dla starszego dziecka głównie – sił i uśmiechu więcej?
Strategii co nie miara. Ile uczestniczek, tyle pomysłów, a może tak, a może siak, a poproś, a spróbuj, a weź…. Wszystko daje się racjonalnie uargumentować na nie. Każdy z pomysłów upada nie dlatego nawet, że ta mama taka kapryśna, tylko naprawdę w jej sytuacji nie mają racji bytu. Wtedy prowadząca mówi coś, czego nie zapomnę chyba do końca życia.
– To nie jest tak, że nie ma strategii. Jest ich sporo. Możesz wynająć hotel i wyspać się jedną noc z dala od dziecka. Możesz poddać je treningowi przesypiania nocy i pozbyć się chronicznego niewyspania. Ty nie chcesz tego zrobić, bo to się kłóci z twoim podejściem do rodzicielstwa, do relacji z dzieckiem i opieki nad nim. Ty chcesz odpowiadać na jego potrzeby i z tego, co słyszę, jest to dla ciebie ważniejsze, niż niewyspanie – kiedy masz wybierać, wybierasz opiekę nad synkiem, a nie zadbanie o siebie, bo w tej sytuacji byłoby to kosztem jego potrzeb.
Doznaję oświecenia. Chcę i nie chcę stają się konkretnymi decyzjami, w miejsce odbierającego wolność i odpowiedzialność muszę.
Jestem absolutnie wolna i wszystko, co robię – robię, bo chcę. Gotuję obiad, bo chcę, załatwiam sprawy w urzędzie – bo chcę, wstaję w nocy do dziecka, bo chcę, i jak w dzień się potem bawię z nim, padając na twarz, to też dlatego, że chcę.
Inna sprawa, że nie zawsze mi się chce. O wiele częściej właśnie nie chce mi się okrutnie, a mąż przezywa mnie w myślach “Gosia-NieChceMiSię-Musiał”.
Bo mam gęsią skórkę, gdy spędzam godziny w urzędowych kolejkach, a zamiast prać, sprzątać i gotować wolałabym leżeć na plaży sącząc drinki z palemką. I oczywiście wrzesień mamy tak piękny, że mogłabym spędzić go na tej plaży, ale wtedy moja rodzina chodziłaby bez ciepłych posiłków i w brudnych ubraniach, a tego akurat nie chcę.
Czemu ja o tym piszę? Bo odkrycie, że nic nie muszę, było dla mnie jednym z ważniejszych w życiu. Uwalniające. Oczyszczające z kieratu wyrzeczeń, ponurych obowiązków i codziennego fatalizmu.
I choć jestem daleka od zapewnień, że mogę wszystko i że sama jestem kowalem swego losu, bo jednak samo życie trochę ten scenariusz pisze – to widzę, że mam moc decydowania o każdym swoim działaniu.
Jeśli zatem stoję przy tych nieszczęsnych garach, to wybieram troszczenie się o zdrowie swoich najbliższych, dbanie o relacje rodzinne (przy wspólnych posiłkach) i obniżenie kosztów żywienia. To są moje priorytety – a kiedy zdaję sobie z nich sprawę, łatwiej mi świadomie zadecydować, czy tym priorytetom dziś też się poddam, czy wybiorę coś innego jednak.
I jeśli wycofuję się jakiegoś konfliktu, bo zależy mi na dobrej atmosferze w danym momencie, to dlatego, że tak chcę, a nie dlatego, że druga strona mnie zmusza do ucieczki. Nie zawsze chcę świadomie – czasem decyduję się na jakiś krok, nie rozumiejąc siebie samej tak do końca, ale zawsze robię to, żeby zadbać o coś, co jest dla mnie w danym momencie ważne.
Bywa, że jakiś wybór mnie paraliżuje. Poważna rozmowa z bliską osobą. Czuję, że nie jestem gotowa, że chciałabym porozmawiać i oczyścić atmosferę, ale stres z tym związany jeszcze teraz mnie przerasta. Wybieram więc zadbanie o siebie i posiedzenie w swojej strefie komfortu, przygotowanie się do tego wyzwania. To znów mój wybór. Nie chcę jeszcze w to wchodzić i to ja o tym decyduję – nie mroki przeszłości, faza księżyca czy kwaśna mina tej drugiej osoby.
Żeby móc świadomie wybierać, potrzebuję pamiętać, że jestem całkowicie wolna i wszystko, co robię, robię z własnej woli. Nie muszę chodzić do pracy, nie muszę dbać o dom i nie muszę wspierać dzieci w regulacji emocji.
Mogę machnąć na to wszystko ręką i wybrać drinki.
Ale nie chcę.
Jeśli zadajesz sobie pytania:
- Dlaczego moje dziecko jest takie niezmotywowane?
- Jak je zmotywować?
- Jak sprawić, by dzieci robiły to, co jest do zrobienia?
– ten pakiet jest dla Ciebie.
Ostatnie dwa miesiace czesto tocze rozmowy z wieloma wieloma osobami, o tym wlasnie, o czym napisalas Gosiu 🙂 Dziekuje ze po raz kolejny moge Cie czytac w temacie tak mi bliskim, dziejacym sie tu i teraz 🙂
Nareszcie kolejny, wartościowy wpis. Dziękuję!
Są takie trzy słowa CHCĘ, POWINNAM, MUSZĘ, które determinują nasze myślenie o naszym życiu. Za dużo rzeczy musimy lub powinniśmy, a za mało chcemy. Jest taka mała, bardzo mądra książeczka właśnie o tym 🙂 „Stanowczo, łagodnie, bez lęku – Marii Król – Fijewskiej 🙂
Małgosiu, powiedz proszę tylko, jak realizować te swoje cele, pragnienia, jeśli się nie ma pomocy z nikąd? Rodzicielstwo przerosło moją relację z mężem, rodzina daleko i nawet fizycznie (nie mówiąc już, że mentalnie) nie może wesprzeć w opiece nad dzieckiem. Czeka mnie powrót do pracy, do której wracać nie chcę. Będąc na urlopie macierzyńskim zaczęłam realizować swoje pomysły, ale to za krotko, żeby rozwinęły skrzydła. I co robić? Niestety rzeczywistość przyciąga mnie do ziemi niezmiernie mocno, tracę motywację, brakuje mi sił.
Daj sobie czas na własna działalność. Możesz próbować szukać nowej pracy, albo wrócić do starej i w międzyczasie rozwijać dalej swoje pasje. Życie bywa ciężkie, ale nie jest takim ciagle. Jeśli chcemy coś osiągnąć musimy na to zapracować. Właśnie dlatego, ze chcemy! Nie bój się powiązać opieki nad dzieckiem ojcu to tez jego obowiązek. Nie bądź kobieta-matka hero, która wszystko sama. Jak masz przyjaciół to nie wstydź się ich prosić także o pomoc.
Ja się w pełni zgadzam z przesłaniem tego tekstu, ale w wielu miejscach zamiast ,,chcę” użyłabym ,,wybieram”. Bo jeśli jestem zmęczona, to *chcę* całą noc twardo spać, ale skoro niemowlę płacze, to *wybieram* wstanie do niego. I często tak jest w życiu, mamy i nie tylko, że chce jednej rzeczy (np. rozwijać swoje pasje), ale – biorąc wszystko pod uwagę – wybiera drugą (np. iść do nielubianej pracy i na pasje nie mieć już siły ni czasu).
,,Wybieram” też wyraża moją wolność, ale nie brzmi aż tak absurdalnie, jak ,,chcę”, w sąsiedztwie ,,gotować obiad” (;
Pytanie dlaczego wybieram tak, a nie inaczej. Bo tak chcę czy dlatego, że tak muszę?
No właśnie, nareszcie !
Tak. Ja po obudzeniu się, robię znak krzyża i staram się sobie przypomnieć te cudowne słowa : „nic nie muszę „. Uff
Dzięki
Odkryłam Pani blog dwa dni temu. Zaczęłam od wysluchaniA podcastow. Super, żE są takie miejsca, poruszane tu tematy są mi bardzo bliskie i znane z tzw. codzienności – mam dwójkę dzieci w wieku szkolnym. Serdecznie pozdrawiam i myślę, że będę tu często zaglądać.
Tego mi było trzeba. Dziękuję
Dziękuję za ten artykuł.
To coś, o czym CHCĘ przypominać sobie każdego dnia. Zawsze mam wybór, co i jak zrobię. Czasem trudno mi o tym pamiętać w konkretnej chwili, która trwa, ale dobrze, że mogę o tym pomyśleć później.
Absolutnie genialny wpis! Jak zwykle zreszta…strzelilas znow w 10tke:) Bardzo Ci dziekuje!
A ja ściskam 🙂
Bardzo do mnie przemawia, to co piszesz. To ciekawe, bo przed samymi świętami napisałam właśnie na swoim blogu o tym, jak zamiana „muszę” na „chcę” może zmienić perspektywę. I to nie jest jakaś sztuczka, tylko droga, do przyjrzenia się swoim motywacjom, pogłębienia samopoznania. A to zawsze jest wartościowe.
Idąc tym tokiem rozumowania, jak ktoś mi przystawi pistolet do głowy i powie, że albo oddam mu pieniądze, albo mnie zabije, to ja mu oddaję pieniądze, bo chcę (bo wolę oddać, niż zginąć, czyli moja decyzja, czyli chcę).
Dlatego bardziej tu pasuje słowo: wybieram, którego na etapie pisania tekstu parę lat temu nie miałam jeszcze w głowie, ale od tego czasu bardzo mocno mi wybrzmiewa w podobnych sytuacjach 🙂
Dziękuję, Małgosiu!
Hej! jak czytałam opis rozmowy specjalistki z mamą, która nie może się wyspać to aż mi dech zaparło. Czy dobrze kojarzę, że byłyśmy razem na tym spotkaniu? Cieszę się, że tak dobrze zapamiętałaś odpowiedź. Teraz bardzo mi się przydaje. Dziękuję
Bardzo dobrze kojarzysz 🙂 Ściskam ciepło!