Gosia Musiał

Gosia Musiał

Mała złość, duża złość

Na początku jest w porządku. Jestem w trasie, najedzona i wypoczęta w miarę, choć snu było mało. Słucham muzyki, droga puściutka, pogoda nienajgorsza.

 

 

Potem jakoś tak się robi, że wycieraczki obniżają standardy pracy, mażą mi po tych szybach, ograniczając widoczność, zaaferowana nimi skręcam w zły zjazd z ekspresówki i nagle znajduję się na jakimś końcu świata. Mży, przede mną wąska, nieutwardzona droga – boję się zawrócić, żeby nie ugrzęznąć w błotnych koleinach, jadę więc naprzód, a z każdym obrotem kół narasta moje zniecierpliwienie i irytacja.
Bo ja powinnam mknąć do domu, a nie tłuc się po nieznanym świecie.

 

Ale to zdenerwowanie ma źródło we wczoraj, ja to wiem. W trudnym dniu, pełnym wyczerpujących przeżyć i doznań. Nie było dotąd okazji, by się nimi zająć, czas gonił, zadania się piętrzyły – i teraz te wszystkie nagromadzone emocje jakby wyczuły sposobność okazji, już czają się pod powierzchnią, już wietrzą, jak tu się wydostać na zewnątrz.

Raz czy drugi wydaję gardłowy okrzyk zniecierpliwienia. Jakoś nie pomaga, ale mam wrażenie, że robię chociaż cokolwiek, by się z tym napięciem uporać – bo nie mogę teraz się zatrzymać, wziąć paru głębokich oddechów i oddać się głębszej refleksji.

I wtedy dzieci z Arki Noego zaczynają śpiewać “Jesteś jak GPS, prowadzisz kiedy błądzę…”
To jest chyba jakiś żart, myślę sobie, usiłując przełączyć płytę, naciskam raz i drugi, ale nie przestają. Wybucham – gdyby tylko panel wbudowany był pod innym kątem, zmiażdżyłabym go jednym uderzeniem swojej stalowej w tym momencie pięści.

Ale nie jest, ciskam go więc na puste siedzenie pasażera, w aucie zalega cisza – przerywana jedynie moim wściekłym sapaniem. Muszę wyglądać jak rozjuszony byk podczas corridy, ale w ogóle mnie to nie obchodzi w tym momencie, jestem wzburzona do granic, rozsierdzona, rozdygotana i sfrustrowana.

 

Jak to się dzieje, że w całym tym wybuchu emocji przemyka mi przez rozedrganą głowę myśl o dzieciach, nie wiem.
Faktem jest, że się pojawia. Wyobrażam sobie, że ktoś mówi teraz do mnie to, co zdarza mi się mówić dzieciom, gdy jestem zamknięta na ich złość.
– Jeśli masz ochotę tak wrzeszczeć, wyjdź do pokoju, bo ja nie chcę tego słuchać.

 

Albo cokolwiek w tym duchu. Nawet okraszone pseudoempatią.
– Jesteś zdenerwowana tą sytuacją, rozumiem. Potrzebujesz mojej pomocy? Rozumiem, poradzisz sobie sama – ja tylko chciałabym, abyś przestała tak krzyczeć.

 

To jest myśl, która z prędkością światła przebija mi głowę i zostawia w niej tunel przelotowy. Nie daje odpowiedzi, tylko silne wrażenie – niechby ktoś spróbował w ten sposób, zginąłby niechybnie.

 

BO JA JESTEM WŚCIEKŁA i nie potrzebuję pouczeń, tylko rozmasowania karku i kojących słów: Spokojnie, zaraz się z tym uporamy. Silnego, wyzwalającego oksytocynę przytulenia. Kojącego ciepła.
A jeżeli nie tego, to chociaż nie wtrącania się. Ostatnia rzecz, jaka mnie teraz interesuje, to to, że komuś moja złość jest nie po drodze. Że mam się opanować i uspokoić, bo zachowuję się jak jakaś nawiedzona histeryczka.
No i co z tego, że się tak zachowuję?!

 

Sytuacja rozładowuje się tak szybko, jak się nakręciła. Powraca jasność myślenia i poczucie humoru – na myśl o prowadzącym auto sapiącym byku czuję już tylko rozbawienie.
Ale tunel w głowie nie znika.
Wiem doskonale, na co nigdy nie chciałabym się zgodzić.
Żeby moje dzieci wyrażając złość krzywdziły innych. Biły, popychały, szarpały. Raniły słownie, wyzywały, obrażały. Nie chcę się na to zgadzać i nie zgadzam się.
A jednocześnie, odkryłam to wtedy w tym aucie, w pilnowaniu bezpieczeństwa i ochronie granic można się zapędzić. “Mogę ci jakoś pomóc?” oznacza w moich ustach często “Świetnie byłoby, gdybyś ucichła pięć sekund po tym, jak cię przytulę”.

I dlatego, gdy pomoc jest odrzucana, pozostaje mi tylko “To weź gdzieś stąd idź, bo łeb mi pęka”. Owszem, ubieram to przesłanie w język osobisty i może nawet nieoskarżający, ale to pudrowanie trupa. Przekaz jest jasny, czytelny i totalnie niewspierający.

 

Nie, nie mam żadnych nowych wytycznych dla sytuacji podbramkowej. Żadnego algorytmu obliczającego równowagę między potrzebami całej rodziny a potrzebą jednej, rozzłoszczonej osoby. Zero recept na dni, w których będę zmęczona, rozdrażniona i pozbawiona najmniejszej siły na wspieranie kogokolwiek.

 

Wiem tylko, że krzyk nie rani. Nie jest przyjemny, nie pożądam go jakoś szaleńczo – ale nie mogę powiedzieć, by porykiwania moich wściekłych dzieci uderzały w naszą relację. One mnie po prostu drażnią, ot cała tajemnica – ale dotychczasowe próby ukracania tychże nie sprawdzały się. Bo złości nie można skrócić.

Można ją zdeptać i zdusić, ale wylezie.
Można ją podsycać, ale tego nie chcemy.
I można dać się jej przetoczyć, a do tego potrzeba ją zaakceptować.
Można ją przyjąć nawet nie zgadzając się na krzywdzenie innych. Mogę zatrzymać rękę, która chce uderzyć, a jednocześnie mieć w sobie zgodę na tę złość.
A ja jej często nie mam, co tłumaczę na różny sposób.
Że złość ok, spoko, niech będzie, ale wrzaski i trzaskanie szafkami nie. Bo nie jesteś tu sama moja droga, więc najlepiej złość się proszę tak, żeby nikt o tym nie wiedział.
Niestety, w momencie gdy stawiam na szalach czyjąś złość i swój spokój, przegrywam. Bo kto rozsądzi, co ważniejsze?
W zasadzie dlaczego mój spokój i komfort ma mieć większe znaczenie niż czyjś ból i rozpacz?

 

I jeśli czuję się bezwarunkowo kochana przez bliskich, to najbardziej wtedy, gdy moja złość, gwałtowna i pełna ekspresji, spotyka się z ich otwartymi ramionami. Gdy tulą, rysują laurki, głaszczą po dłoni albo dojrzale stwierdzają: Lepiej chodźmy, ona musi zostać teraz trochę sama.

 

Chcę o tym pamiętać – nawet wtedy, gdy brak mi sił na wspieranie; wolę otwarcie powiedzieć, że nie umiem teraz pomóc, niż kazać komuś poradzić sobie ze sobą, bo ja sobie ze sobą nie radzę.

 

Podziel się tym artykułem: 

Share on facebook
Share on email
Spodobał Ci ten artykuł?

Zapisz się do newslettera

W pierwszej kolejności dowiaduj się o nowych wpisach, o tym, co planuję i jaka forma wsparcia w rodzicielstwie właśnie pojawia się na horyzoncie.

Subscribe
Powiadom o
guest

13 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Truscaveczka
Truscaveczka
8 lat temu

Moim stałym problemem jest wysoki ton zawodzenia mojego dziecka, takiego połączenia złości i użalania się nad sobą. I mam wrażenie, że problem jest fizjologiczny, częstotliwość dźwięku mi coś robi. A że mieszkanko jak dziupelka, to nawet nie mam żadnych sposobów na to. I wtedy zaczyna się zabawa :/

Kasia
Kasia
8 lat temu

nie pierwszy już raz…dziękuję

karo
karo
8 lat temu

Przeczytałam to właśnie po akcji w której darłam się jak nienormalna. Maly wrzeszczy jak co dzień na przewijaku. Musze trzymać bo się pręży a mala nagle robi siku na podłogę bo dlaczego nie. No i mój byk wybiega. Wrzeszczę sapie. Nie wiem jak ja ukarać co powiedzieć.a trzymam w ręku paczkę wyciąganych chusteczek higienicznych. No to rzucam w nią chusteczkami. A ta sie chichra! Śmieje sie w głos.ba ja bezsilna.. No ale wiem. Specjalnie sie przeciez nie zsikała.bo tak sobie myślę. Jakby mi nagle ktoś powiedział ze mam iść sobie wrzeszczeć gdzie indziej to chyba by całą paczką oberwał. Uffff.… Czytaj więcej »

Ania
Ania
8 lat temu

Temat mi bliski. Jak mój trzyipółlatek krzyczy, to staram się skupiać na tym, co tu opisałaś. Że ja bym nie chciała usłyszeć, że mam wyjść z pokoju i krzyczeć gdzie indziej. Że ten krzyk pomaga mu się uspokoić, a więc niech krzyczy. Nic innego nie pomaga, bo on nie chce przytulania, nie chce słów, nie chce narysować, jak bardzo jest zły ani nic z tych rzeczy. Chce po prostu krzyczeć. Ale… ILE MOŻNA? Piszesz, że jego krzyk mnie nie rani. Tak, psychicznie mnie nie rani. Rani mnie fizycznie, zupełnie dosłownie. Dzień w dzień boli mnie głowa od tego krzyku, bo… Czytaj więcej »

Ania
Ania
8 lat temu

U mnie akcja sprzed 2 dni… już ostygłam, już przemyślałam, na kartce żale spisałam… a dzisiaj byk wylazł…. nie do dziecka, a do męża… ale źle mi z tym, że we mnie siedzi ten byk, że w ogóle wylazł… że nie umiałam go wyciszyć na dobre… że młody słyszał jak wybuch… na szczęście bez obrażania się nawzajem, przekleństw i wyzwisk… ( ale sam krzyk!- mój krzyk na M. ) i na co moje 3 letnie ” chodź pooddychamy razem” , „spokojniej”, „choć poprzytulamy się” kiedy dałam mu dzisiaj chyba najgorszy możliwy przykład… jeszcze dużo nauki przede mną… dużo pracy w… Czytaj więcej »

Karolina Bis
Karolina Bis
7 lat temu
Reply to  Ania

kazdy ma prawo wybuchnąć, nawet mama. dziecko też się tego uczy, że mama nie zawsze jest silna, że może miec gorsze dni, ze jest po prostu człowiekiem, który się złości, jak ono same. i mysle ze nie jest to zly przykład, to jest po prostu życie.

Kasia
Kasia
6 lat temu

Wiele razy już czytałam jak to należy „zatrzymać łagodnie rękę bijącego dziecka” i dojść do źródła problemu. Ale jak nie zdążę tej ręki zatrzymać i efekt jest taki, że muszę non stop nosić niemowlaka na rękach, bo 2,5 latek jest nieobliczalny pod tym względem i już nieraz ni z tego ni z owego przyłożył tak młodszej siostrze, że aż drżałam o jej zdrowie? To są dla mnie najgorsze momenty na okiełznanie mojej przeogromnej złości jaka wtedy wybucha. A on się jeszcze śmieje i chce powtórzyć..Nie ukrywam, że odkąd mam dwójkę dzieci moje umiejętności nawiązywania dialogu i bycia „bezprzemocową” zanikły=( Nadmienię,… Czytaj więcej »

stopkalog_bw

© 2013-2023 Małgorzata Musiał.
Wszystkie Prawa Zastrzeżone

13
0
Skomentuj!x

Dołącz doDOBREGO GRONA

Zapisz się i pobierz bezpłatne materiały.
W pierwszej kolejności dowiesz się o tym, co planuję i jaka forma wsparcia w rodzicielstwie właśnie pojawia się na horyzoncie.
.

Administratorem Twoich danych osobowych jest Małgorzata Musiał prowadząca działalność gospodarczą pod firmą Vivens Małgorzata Musiał, ul. Leszczyńskiego 103/19, 85-137 Bydgoszcz, wpisaną do CEIDG, NIP 8451689976, REGON 790283865. Twoje dane przetwarzam w celu realizacji zamówienia oraz jego rozliczenia. Szczegóły dotyczące ochrony danych osobowych znajdziesz w klauzuli informacyjnej.

Zapisując się do newslettera:

* wyrażasz zgodę na przetwarzanie przez Małgorzatę Musiał prowadzącą działalność gospodarczą pod firmą Vivens Małgorzata Musiał, ul. Leszczyńskiego 103/19, 85-137 Bydgoszcz, wpisaną do CEIDG, NIP 8451689976, REGON: 790283865, moich danych osobowych w celu marketingu bezpośredniego, w szczególności w celu przesyłania informacji o produktach, promocjach i świadczonych usługach oraz składania ofert i propozycji zawarcia umowy i w tym zakresie do bezpośredniego kontaktu elektronicznego za pośrednictwem poczty elektronicznej (e-mail). Powyższa zgoda została wyrażona dobrowolnie zgodnie z art. 4 pkt 11 RODO, po zapoznaniu się przeze mnie z informacjami dotyczącymi zasad przetwarzania danych osobowych.


* wyrażasz zgodę na otrzymywanie drogą elektroniczną na wskazany przeze mnie adres e-mail informacji handlowej w rozumieniu art. 10 ust. 1 ustawy z dnia 18 lipca 2002 roku o świadczeniu usług drogą elektroniczną od Małgorzaty Musiał prowadzącej działalność gospodarczą pod firmą Vivens Małgorzata Musiał, ul. Leszczyńskiego 103/19, 85-137 Bydgoszcz, wpisaną do CEIDG, NIP 8451689976, REGON: 790283865