Wyspa Berk, niebezpieczne smoki i walczący z nimi dzielni Wikingowie. Od lat bronią spokoju swego plemienia, czcząc tych spośród siebie, którym przypadło zabicie jak największej liczby ziejących ogniem bestii.
Aż w końcu bieg historii zmienia jeden wątły chłopiec, który nie potrafi wykazać się taką siłą i okrucieństwem. Zamiast zabić smoka, zaprzyjaźnia się z nim i odkrywa, że wszystko to, co wcześniej wiedział o smokach, to zwykłe kłamstwa. Smoki nie chciały wyrządzać ludziom krzywdy, one po prostu broniły się przed atakami z ich strony. Jedynie prowokowane ziały ogniem, zaczepiane usiłowały się ratować.
Mam w domu takie smoki. Łatwo się nabrać, że są niebezpieczne i robią mi na złość. Kiedy ze złości krzyczą wniebogłosy, kiedy jęęęcząąą bo chcą iść do toalety, a nie potrafią zapalić sobie światła (wystarczy przecież poprosić o pomoc!), kiedy zamiast położyć się grzecznie do łóżeczka, skaczą po nim lub ze szwajcarską precyzją układają tony maskotek. Kiedy mnie biją, bo nie pozwalam biegać po mieszkaniu z kubkiem pełnym mleka. Kiedy wydają z siebie nieartykułowane dźwięki, zamiast powiedzieć normalnie, że jest jakiś problem. Łatwo uznać, że zieją ogniem, bo chcą mnie unicestwić – zapominając, że w ten sposób bronią swojej autonomii, swoich granic, walczą o zaspokojenie swoich potrzeb.
Ten zaklęty krąg przerywa się za każdym razem, gdy nie znajduję w sobie takiej siły – i być może okrucieństwa – by zignorować te wołania. Próbowałam tego niejeden raz, ale zawsze przynosiło to więcej frustracji i rozczarowań – nam wszystkim. Nawet jednak wtedy, gdy odpowiadałam na potrzeby – ale ze złością, gniewem, irytacją (Trzeba tak jęęęczeć? Nie można po prostu powiedzieć?!), spirala agresji nakręcała się i dalej brnęliśmy w złym kierunku, płacz się wzmagał, krzyki przybierały na sile. Odjazd.
Dobrze. Zatem jestem dzielnym Wikingiem, którego siła polega na wytrwałości w oswajaniu smoka (tak, oswajaniu, nie tresowaniu). Który czasem ma głęboko gdzieś smocze potrzeby i granice, ale dla bezpieczeństwa całej osady nie odpowie przemocą. Nie zawsze mi wychodzi – na szczęście ogień moich smoków nie parzy zbyt mocno i zawsze jest szansa spróbować kolejny raz. Lepiej.
A kiedy się udaje, moje smoki zabierają mnie na podniebne wycieczki, pełne zabaw, śmiechu i radości z bycia razem.
Z tej perspektywy całe życie wygląda inaczej. Lepiej.
*Tytuł felietonu zaczerpnięty został z tytułu amerykańskiego filmu animowanego – do bólu przewidywalne, ale przyjemne kino familijne. W sam raz na zimowe popołudnie z dziećmi 🙂
Foto: Unsplash
Ja ostatnio zaczęłam podejrzewać, że moja córka (4,5 l) właśnie wtedy jest celowo głodna albo nie ma pomysłu na zabawę, kiedy widzi, że ja sobie w końcu siadłam – nie sprzątam, nie gotuję, nie zajmuję się młodszym… Zawsze wtedy, kiedy właśnie nagle mam odrobinę czasu dla siebie, wychodzi ze swojego pokoju i zaczyna się… I w mojej głowie kiełkuje wtedy trująca myśl (jak taki chwast), że ona to robi specjalnie, że matce nie da odpocząć… Reaguję wtedy różnie, ale zdecydowanie najlepiej jest, kiedy uda mi się tę trującą myśl odrzucić i próbuję się jakoś z moją córką dogadać, próbując rozpoznawać… Czytaj więcej »
Moja corka ma tez. 4,5 i tez tak robi Bo chce mnie czasem miec tylko dla siebie,raz jest lepiej raz gorzej,ale nie jest zle,ja staram sie wtedy zoorgganizowac jej i sobie milo czas np. Malujemy raazem, liczymy,czytamy itp
Naprawde pomocne Sa Pani posty,staram sie sobie o Nich przypominac gdy nadchodzi ciezko moment i te metody naprawde dzialaja. Krzyk,kary itp nie maja sensu warto poswiecic troche czasu i zrozumiec swoje dzieci;)
Krzyk, kary… nie przynoszą rzeczywiście oczekiwanego skutku, ale moja cierpliwość też jest ograniczona… czytam Pani felietony po kilka razy, pocieszając się, że „mama Franklina” to tylko bajka, a nie model, z którym trzeba się porównywać… :))) Pozdrawiam
mama Franklina długo miała tylko jedno dziecko… A co do tego wątku to dopiero po kilku dniach się przemogłam żeby przeczytać ten wpis.. gdyż dobrze się domyślałam co oznacza jego tytuł.. Dziś mam siłę oswoić swoje smoki i też się zgadzam, że nie raz brakuje na to sił. Obyśmy były dzielnymi wojowniczkami!!
no tak mama Franklina miała jedno dziecko.. ale w sumie z jednym jest czasem o wiele trudniej..
Ha! Problem w tym, że kobietom – chyba – jest łatwiej. W męskiej głowie zakodowany jest prosty schemat działania: akcja-reakcja. Smok atakuje, więc z prędkością światła błyska miecz, tudzież topór, aby odciąć ziejący ogniem łeb. W miejsce odciętego na ogół wyrasta nowy, w dodatku szczerzący kły w ironicznym uśmiechu… No, a wtedy to już odjazd na całego! A potem tłukę się po kryjomu w swój zakuty łeb, że znowu dałem się sprowokować. Obiecywałem sobie setki, tysiące razy, że nie dam się wciągnąć, że ze spokojem będę tłumaczyć, tłumaczyć, tłumaczyć – choćby nie wiem, co. I nic. Na dodatek często widzę… Czytaj więcej »
Mam pytanie : jak Pani reaguje na bicie? Kiedy dziecku się coś nie spodoba i uderzy? Ja jestem kompletnie bezradna, co tylko potęguje moją wściekłość. A syn ma już wręcz odruch kopania lub bicia z najbardziej blahego powodu….
Domyślam się, że synek jest mały? Takie reakcje u małych dzieci są powszechne i wiążą się z niedojrzałością układu nerwowego. Niektóre dzieci biją, kopią, inne gryzą lub szczypią.
Wyrastają.
Nie robię nic nadzwyczajnego. W emocjach racjonalne tłumaczenia nie trafiają, staram się więc rozładowywać emocje – przytulając, nazywając je („Zdenerwowałeś się?”).
W zależności od wieku dziecka – rozmawiam potem. Krótko: „Kiedy jesteś zdenerwowany, powiedz mi o tym – nie chcę, żebyś bił”. Ewentualnie wspólnie szukamy pomocnych sposobów radzenia sobie z trudnymi emocjami.
O biciu pisałam w e-booku. Może tam znajdzie Pani więcej wskazówek?
No nie taki już maly, 5 lat… Mowilam i proponowalam już różne rzeczy, ale nie przyniosło żadnego efektu. Gdy tylko jest do czegoś zmuszany (np. do powrotu z podworka, do mycia rak), odruchowo wymierza mi kopniaka. Oczywiście zanim go zmusze, najpierw pertraktujemy. Ale zwykle nie chce dotrzymać umowy i wkraczam z „licze do trzech”, a on zwykle gdzieś po drodze lub już w domu sprzedaje mi kopniaka…. A czy e-book dotycz tez starszych przedszkolaków czy raczej jest o młodszych dzieciach?
Ps: blog rewelacyjny! 🙂
E-book juz przeczytalam i jeszcze bede do niego wracać na pewno. Ale jakoś nie mam checi przytulac syna, gdy mnie kopie… Ale może spróbuję. Tylko zeby nie zaczął kopniakami domagac się przytulania….echhh, prawda jest taka, że najbardziej z emocjami nie radzę sobie ja… Jestem Pani wdzięczna za to, ze znajduje Pani czas i chec na pisanie tego budujacego i inspirujacegobloga. Dziękuję! 🙂
Dzieci tak nie działają – nie domagają się kopniakami przytulania, bo nie są dzikimi zwierzętami, które trzeba wytresować korzystając z odruchów Pawłowa, tylko emocjonalnymi, inteligentnymi i przywiązanymi do rodziców istotami. Jeśli jednak nie ma Pani ochoty przytulać – nie musi Pani robić nic na siłę. Warto jedynie spojrzeć na dziecko jak na człowieka, który ma problem i radzi sobie tak, jak umie – nieporadni i niezgrabnie, ale bez złych intencji. Pisze Pani, że kopanie wiąże się ze zmuszaniem dziecka. Mam w domu takie stanowcze w obronie swoich granic dziecko. Już nie sięga do przemocy, ale kiedy przekroczymy jego granice, jest… Czytaj więcej »
Dziękuję, bede próbować dalej. 🙂