– Kiedy dorosnę, stworzę swoje miasto – oznajmiła kiedyś od niechcenia moja córka. – Będzie w nim hotel, tańszy niż zazwyczaj są hotele, i parking – szerszy niż są zazwyczaj parkingi. I w ogóle w moim mieście będzie dobrze.
Przyglądam się temu pomysłowi od jakiegoś czasu. Bo pomysł wraca. Jest dopracowywany, obmyślany i doskonalony od ponad roku. Głównie wtedy, gdy córka dostrzega jakieś mankamenty aktualnie istniejących w przestrzeni miejskiej rozwiązań. Od razu obmyśla, jak zrobić to lepiej, szybciej – i zazwyczaj taniej.
Stawia też na konsultacje społeczne.
– Mamo, a co ty byś chciała, aby było w takim mieście?
Matka, jak to matka, jest już wiekowa i myślenie ma raczej skostniałe. Trudno jej przeskoczyć w głowie utarte schematy i podejść do tematu lekko i kreatywnie.
Podchodzi dość poważnie.
Chciałaby dekoder. Nie Polsatu. Dekoder odszyfrowywujący tajemne komunikaty, którymi posługują się ludzie, aby wyrazić siebie.
Taki dekoder, który zamieniałby zaczepne:
– Dosyć tych głupich zabaw, albo wracamy do domu!
na lżejsze nieco
– Kiedy sypiecie w siebie piachem, boję się, że komuś może stać się krzywda. To nie jest bezpieczna zabawa. Czy moglibyście znaleźć taką zabawę, która nikomu nie zrobi krzywdy?
Taki, który zdjąłby ciężar z przytłaczającego:
– Chcesz tam leźć? Proszę bardzo! Jak się połamiesz, to będzie twoja sprawa, pamiętaj!
na bardziej troskliwe:
– Wolałabym, abyś bawił się tutaj, w piaskownicy, widzę jednak, że masz ogromną chęć powspinać się na te wysokie drabinki.
Taki, który odkryłby prawdziwe intencje oskarżycielskiego:
– Mam już dość! Nigdy mnie nie słuchasz, zawsze wiesz najlepiej i robisz wszystko po swojemu!
na autentyczne:
– Czasem jest mi trudno przyjąć to, że myślisz i robisz inaczej niż ja.
Taki, który pomógłby ludziom docierać do sedna ich przeżyć i potrzeb, oraz wyrażać je otwarcie i bez lęku.
Taki, który uzdalniałby do pokonywania swojej dumy i informowania otwarcie:
-Ta sytuacja jest dla mnie trudna i nie wiem, jak postąpić. Czy masz jakiś pomysł, jak to zrobić?
I pomagał uwierzyć, że można tak powiedzieć nawet do własnego dziecka. A może i przede wszystkim do dziecka.
Taki w końcu, który uwzględniałby perspektywę drugiej strony:
– Wiem, że robisz teraz coś innego i jesteś tym pochłonięty. Ja potrzebuję pomocy w sprzątaniu – czy mogę liczyć na twoją pomoc?
Taki, który nie dawałby stuprocentowej gwarancji sukcesu, jeśli rozumieć sukces jako wywieranie na innych nacisku, aby dostosowywali się do naszych oczekiwań.
Dawałby jednak sukces naszym relacjom z innymi ludźmi, sprawiając, że byłyby one przede wszystkim autentyczne i prawdziwie wolne.
Taki dekoder bym chciała, córeczko.
Byłabym twoją pierwszą klientką.
Foto: Unsplash
taki dekoder też by mi się przydał 🙂
I ja poproszę – jeden dla rozszyfrowania innych i jeden wszyty do mózgu, by tłumaczył moje własne wypowiedzi 😉
A ja drugą.