Gabinety lekarskie potrafią być miejscami pełnymi przemocy. W dobrej wierze, ale jednak.
Nie wszystkie takie są i nie zawsze; niestety wystarczy jednostkowe doświadczenie, by zasiać nieufność w czyimś sercu (czy raczej ciele), a kilka takich doświadczeń może skutecznie utrudniać wszelkie przyszłe wizyty.
Przemoc ta najczęściej ma miejsce podczas badania dzieci.
A to działanie znienacka, szybko, bez tłumaczenia – bo lepiej z zaskoczenia, wtedy nie zdąży się mały człowiek oburzyć i zacząć rozpaczliwie bronić.
Przytrzymywanie, straszenie (“bo będzie jeszcze gorzej!”) i bagatelizowanie (“ee, to nic nie boli, nie przesadzaj”).
Doświadczenie i autorytet lekarza niejednokrotnie sprawiają, że my, dorośli, podążamy za tymi działaniami, nawet jeśli chcielibyśmy inaczej.
Idealny sposób na wyhodowanie sobie zranień, a może nawet traumy – i narastające problemy z kolejnymi, choćby najbardziej błahymi wizytami.
Przyzwyczaiłam się do bycia czujną. Przychodzi człowiek z dzieckiem do lekarza i nastawia uszy, jest w gotowości. Bo zna to dziecko, wie, czego można mniej więcej oczekiwać, co “przejdzie”, a co niekoniecznie. Jak wesprzeć, jak pomóc, jak przez trudniejsze etapy przeprowadzić.
Dlatego kiedy w trakcie ostatniej dziecięcej kontroli stomatologicznej padło hasło “jest mały ubytek, plombujemy”, i to w przypadku dziecka, które już kiedyś schodziło z fotela z płaczem – moja czujność już stała na straży. Nie zdenerwowanie, nie strach i moc obaw (w końcu mam pomagać, nie dokładać jeszcze bardziej), ale czujność i gotowość do wspierania.
A mogły sobie spokojnie spać, bo zębami zajmował się tym razem anioł.
Anioł, który tłumaczył, co się stanie za momencik. Pokazywał, jak działają poszczególne narzędzia i czemu służą. Mówił językiem zrozumiałym i prostym, by nie dokładać dziecku przeciążenia. Ustalił znak, którym może posłużyć się dziecko, gdy zrobi się mu za trudno, niekomfortowo – i za każdym razem bezwzględnie ten znak respektował, zatrzymując się i dając chwilę wytchnienia.
Anioł, który szukał rozwiązań najbardziej banalnych trudności. Który oprócz swojego komfortu pracy honorował również samopoczucie dziecka.
Który zamiast zapewniać “to nie boli, jeszcze chwilkę, jak będziesz siedzieć spokojnie, to pójdzie szybciej”, pochylał się serdecznie i rzeczowo nad obawami małego człowieka.
Nie, nie było lekko, łatwo i przyjemnie – ale było bezpiecznie i serdecznie. I tak, że to dziecko bez problemu wróci tam za parę miesięcy.
Ta wizyta nie trwała dłużej niż zazwyczaj trwają wizyty. Serdeczność (!), rzeczowość i dostrzeganie człowieka z jego obawami, a także gotowość do podążania taką drogą, która obudzi w dziecku zaufanie – to wszystko okazało się inwestycją procentującą nie tylko kiedyś w przyszłości, ale już wtedy, na bieżąco.
Wiem, że czasem potrzeba więcej czasu i otwartości. Wiem, że bywają trudniejsze zabiegi i trudniejsze sytuacje.
Chciałabym jednak bardzo, aby normą stało się to anielskie podejście. Aby mały człowiek był widziany, a jego granice respektowane. Aby perspektywa nie kończyła się na tym, co “musimy” zrobić tutaj dzisiaj, ale rozszerzała się też na przyszłe doświadczenia, przygotowując im przyjazny grunt.
Nigdy nie zapomnę, co dentystka-anioł zrobiła mojemu dziecku, nie robiąc w zasadzie nic nadzwyczajnego.
Foto: Unsplash
Czyli, że można i da się jak widać. Oby więcej takiego podejścia u medyków, nie tylko w stosunku do dzieci. Bo ja mam takiego pecha, że sama nierzadko trafiam, może nie tyle na przemoc, co na arogancję, nieuprzejmosc i totalny brak taktu.
Bardzo dobrze mi się to czyta 🙂 Cieszę się, że są tacy dentyści.
Czy kontakt do anioła można poprosić?)
Agnieszka Zawadzka, MK Stomatologia Toruń
Dobre przypomnienie, że dzieci często nie lubią lekarzy przez dorosłych :p Za każdym razem mnie to uderzało, kiedy przychodziłam na szczepienie, to pielęgniarki próbowały mówić moim dzieciom, że to nie będzie nic boleć. A szczepienie przecież boli lekko i nic na to nie poradzimy. Ja starałam się stosować wskazówki RIE od początku: przed wizytą omawiam z dzieciakami, co się będzie działo. Jeśli coś będzie boleć albo będzie nieprzejemne, to o tym mówię. Kiedy lekarz bada i sam nie mówi, co robi, to ja robię narrację i tłumaczę dziecku. Dzieci mają 4 i 2 lata i wizyty u lekarz czy dentysty… Czytaj więcej »
Widać Twoje dzieci nie są lękowe z natury. Przy lękowych dzieciach, opowiadanie, zagadywanie tematu, ani nawet czasem towarzyszenie niewiele albo nic nie daje i lęk bierze górę nad dzieckiem.
Wow! Będę ten tekst wysyłać dentystom 🙂 pięknie napisane :-* my właśnie po wizycie u Pani, która raczej małomówna była. Tak w ogóle mało mówiła, i raczej mamy szczęście do tych co po Anielskiej stronie i takich wszystkim dzieciom życzę. Sama miałam dystans do dentystów i wiem jak to potem wpływa na człowieka 🙂 (a w zasadzie na zdrowie jego zębów)
Och,wiesz co się teraz stanie? Każdy będzie chciał namiar na tego Anioła….:)
Też chodzimy do takiego dentysty ale ostatnio się coś popsuło i to nie wina dentystki. Też nie wina syna, ale nie chce współpracować. Zobaczymy jak pójdzie kolejna wizyta.
My z moja trzylatką i roczniakiem tez jesteśmy świeżo po wizycie u dentysty. Troche czasu spędziłam na wyszukaniu odpowiedniej osoby ale to co zdarzyło się na wizycie przeszło moje najśmielsze oczekiwania! Może bym jej nie nazwała aniołem, ale tylko dlatego ze to był tez istny wulkan energii, radości, pomysłowości z nutka szaleństwa, oczywiście pozytywnego. Zanim dzieci usiadły na fotel to przez pół godziny Pani(a w zasadzie ciocia bo tak o sobie mówiła) oswajała dzieci z gabinetem i sobą w fartuchu, robiąc przy tym zwierzaki z gumowych balonów, malując z dziecmi im buźki. Potem pamiątkowe zdjęcie na fotelu i mimo ze… Czytaj więcej »
GdZie taki dentysta?
Czy można namiary na tego dentyste?
Spodziewałam się zupełnie innego tekstu, a tu takie zaskoczenie. Moje dziecko akurat nie ma z tym problemu, ale doskonale wiem jakie to potrafi być ważne. Edukować i jeszcze raz edukować, może wtedy się coś zmieni.
Czasami trafi się na lekarza który nie ma za grosz empatii. My chodzimy do bardzo fajnej, starszej, doświadczonej z sercem na dłoni pediatry. Ale w gabinecie obok przyjmuje straszna pani doktor. Starsza wiekiem, ale nie mająca wogóle podejścia do dzieci. Ostatnio byłam świadkiem (wszystko było doskonale słychać na korytarzu) gdy ta lekarka krzyczała na jakies płaczące w gabinecie dziecko. Krzyczała że przez jego płacz nie jest w stanie go zbadać, że ma się NATYCHMIAST uspokoić. Co więcej straszyła go „gdybym ja była twoją matką to byś dostał taką karę że byś przez dwa tygodnie pamiętał”. Oczywiście dziecko z każdą minutą… Czytaj więcej »
A ja z perspektywy mamy i dentysty powiem, że tak zgadzam się z tym, że wizyta u dziecka powinna być pełna serdeczności, uwagi i zrozumienia. Jednak chcę też zaznaczyć, że my jako lekarze czasami nie jesteśmy w stanie nic zrobić przez rodziców. Kiedy rodzic przelewa swój strach na dziecko, mówi że nic nie będzie bolało to dziecko już na samym wstępie się do nas uprzedza, bo wie, że może być źle. Albo gdy rodzice mówi żeby się nie bało. No to dziecko odrazu ma niepokój w sobie. Czasami myślę że najpierw wizytę adaptacyjną, powinien odbyć rodzic, a dopiero potem dziecko.… Czytaj więcej »