Ona jest taka nieśmiała, w grupie zawsze z boku, bawi się tylko z jedną koleżanką. W ogóle nie ma siły przebicia…
– Mój synek jest niejadkiem, trzeba go niemal siłą zmuszać, by zjadł cokolwiek. Córka sąsiadki tak ładnie je, wszystko znika z talerza, co ja bym dała, żeby moje dziecko tak jadło!
– Taki wrażliwiec z niego… Płacze z byle powodu, wszystko przeżywa, jak dziewczynka.
– Do szału mnie doprowadza, kiedy ma podjąć najprostszą decyzję. Może tak, a może lepiej tak? Niezdecydowana, ciągle pyta mnie o radę, sama nie potrafi wybrać.
– Moje dzieci znowu zawsze wiedzą najlepiej i chcą, żeby było tak, jak sobie zażyczyły. W ogóle nie słuchają moich rad – oszaleć można!
– Ciągle tylko siedzi w książkach. Nic innego jej nie interesuje – na dwór nie wyjdzie, koleżanki nie zaprosi. Mol książkowy. Dobrze, że lubi czytać, ale to już chyba przesada?
– Taki flejtuch, nie mam siły. Nic mu nie przeszkadza – brudna bluzka, bałagan na biurku. Gdybym go nie pilnowała, utonąłby w syfie. Jego siostra jest tak schludna i czyściutka, poukładana, zawsze wszystko na swoim miejscu – nie rozumiem, dlaczego on jest taki inny.
Najtrudniej jest dać dzieciom to, czego potrzebują najmocniej. Bezwarunkową akceptację. Nie przyzwolenie na wszystkie zachowania, ale jednak uznanie, że dziecko jest wspaniałe takie, jakie jest. Że córka sąsiadki, koledzy ze szkoły, rodzeństwo – oni wszyscy nie są wzorem, do którego należy dążyć, wyznacznikiem tego, co prawidłowe.
Bycie akceptowanym w całej rozciągłości jest najpiękniejszym darem, który dzieci mogą otrzymać od rodziców. I chyba tylko od rodziców – nikt inny, nigdzie i nigdy potem nie będzie zdolny kochać naszego dziecka bezwarunkowo.
O (nie)akceptacji nie trzeba mówić. Ona po prostu jest, wyczuwalna na odległość. Widać ją w mimice, w oczach, w gestach. Nie da się jej odegrać, poudawać.
Martwimy się o dzieci, chcemy dla nich jak najlepiej, chcemy wychować je tak, by dały sobie radę w życiu. Nie chcemy ich odrzucać, tylko troszczymy się o to, co może im utrudniać codzienne funkcjonowanie.
Znam wielu dorosłych, którzy nie błyszczą w grupie, nie przywiązują wagi do porządku, chętniej pożerają książki niż poznają nowych ludzi, są bardzo wrażliwi i delikatni.
Radzą sobie.
W Sevres pod Paryżem nie ma wzorca człowieka, do którego powinniśmy dążyć, ciosając nasze dzieci.
Tym, w co warto zainwestować swoją energię, jest zdolność do przyjmowania dziecka takiego, jakim jest. Kochania go bez warunków, bez oczekiwań. Nie istnieje lepsza droga do wychowania człowieka znającego swoją wartość, przekonanego o tym, że jest godny miłości innych.
Tylko tyle i aż tyle potrzeba, by z całą resztą móc sobie poradzić.
Foto: Unsplash
Dziękuję! Tego mi było trzeba : *
Przeczytałam jednym tchem. Twoje testy powalają na łopatki. Otwierają mi oczy na wiele spraw, dzięki!
Całym sercem jestem w tej treści 🙂
Hm, a ja potrzebuję dopowiedzenia. Bo mam wrażenie że często rodzice, którzy tak gadają ( jak cytaty na początku) często robią to nieświadomie, często akceptują swoje dzieci ale potrzebują akceptacji społecznej dla swojego sposobu wychowania i z tego wynika ich „tłumaczenie ” tak naprawdę siebie przed innymi. Gdzie akceptacja to już pozwalanie na wszystko? Kiedy akceptując dziecko i jego trudne dla nas emocje , wspieramy je a kiedy uczymy zachowań aspołecznych , pozwalamy na przekraczanie naszych granic? Czy kiedy dziecko pluje na rodzica to powinien je akceptować z tym pluciem? Czy może powiedzieć że nie akceptuje tego zachowania? Jak rozumiem… Czytaj więcej »
Można akceptować wszystkie emocje ( i nawet dobrze jest akceptować wszystkie), jednocześnie nie zgadzając się na niektóre zachowania z nich płynące. Wspierając emocje nigdy nie uczymy zachowań aspołecznych, wręcz przeciwnie – pomagamy dziecku radzić sobie z emocjami i wspieramy regulację emocjonalną. Natomiast niewiele ma to wspólnego z zachowaniami. Dziecko może wyrażać emocje w jakikolwiek sposób, który nie zagraża jemu lub otoczeniu i przekracza granic innych. Każdy z nas ma te granice specyficzne dla siebie, trudno więc określić, kiedy granice są przekraczane – wtedy, gdy czujemy, że są. Ktoś może poczuć się obrażony wyrzuconym w złości „nienawidzę cię!”, ktoś inny w… Czytaj więcej »
Nie zawsze jest łatwo przyjąć do wiadomości, a jeszcze trudniej do świadomości, że dziecko ma inne potrzeby od naszych.
A często tak właśnie jest.
„Nie ma wzorca człowieka …” – zapisuję w pamięci. Bardzo fajne 🙂
Ja zawsze akceptowałam. I akceptuję. Nie narzekam na moje dziecko, bo… nie mam powodów. Owszem czasami mężowi powiem wieczorem, że nie mam już siły bo B zrobił to to i tamto. Wygadam się i na tym się kończy – nigdy nie gadam O dziecku PRZY dziecku. My staramy się jak najwięcej czasu spędzać razem, zarówno ja jak i mąż nie chcemy, żeby nam coś uciekło z tego okresu kiedy B jest mały… Codziennie chodzimy na spacery, w weekendy do Teatru Małego Widza w Warszawie (mieszkamy pod Warszawą), a jeżeli B płacze, bo np. ktoś mu zabrał zabawkę to często mówię… Czytaj więcej »
Mocno wierzę, że abyśmy byli wstanie bezwarunkowo kochać nasze dzieci potrzebujemy także w ten sposób traktować siebie. I to jest z mojej perspektywy niesamowite w macierzyństwie, to że nasze dzieci mogą być dla nas ogromną inspiracją w dążeniu do akceptacji siebie samych.