ODCINEK #2
Pobaw się ze mną – o pożytkach płynących z zabawy z dziećmi.
W tym odcinku spróbujemy z Asią odpowiedzieć na pytania:
* czy zabawa jest potrzebna?
* czy rodzic jest potrzebny do zabawy?
* z czego wynikają nasze trudności w uczestnictwie w niej?
Opowiemy również:
* o naszych wspomnieniach z dzieciństwa – grach Pegasus, pływaniu wanną po stawie i budowaniu domków pod balkonami
* o tym jak atakujące świnie z Angry Birds mogą nam pomóc wyjść z domu z dziećmi w 10 minut, a gra Super Mario Bros posprzątać pokój 🙂
W trakcie nagrywania trochę przeszkadzały nam telefony i latające kartki, ale obiecujemy, że popracujemy nad tym następnym razem:)
NOTATKI:
Książka, o której dużo mówimy w tym odcinku:
„Rodzicielstwo przez zabawę” – L. Cohen
W dziale Inspirujące książki możesz również przeczytać moją recenzję książki Cohena.
GDZIE MOŻESZ ZNALEŹĆ PODCAST:
Podcast dostępny jest:
* na blogu Dobra Relacja
* w katalogu iTunes
* poprzez kanał RSS
KLIKNIJ I WESPRZYJ PODCAST
Proszę poświęć chwilkę 🙂 – oceń go i zrecenzuj w iTunes. Pomoże to innym użytkownikom w znalezieniu tego podcastu.
Jeśli tak, dołącz do newslettera i otrzymuj prosto na swoją skrzynkę powiadomienia o nowych wpisach oraz wyjątkowe treści dostępne tylko dla subskrybentów!
Dołącz teraz
Bardzo, bardzo, bardzo mi sie podobała ta rozmowa :). Taka ludzka była :). Więcej napisałam na FB.
Jeśli chodzi o kolejne podcasty to poproszę o zapisanie gdzieś na liście takich moich pomysłów:- dziecko u lekarza – słuchałam webinarium agnieszki Stein, ale jestem ciekawa waszych wielodzietnych doświadczeń w kontekście dziecka, które bardzo, bardzo boi się zabiegów medycznych – szczepienia, dentysty..
rywalizacja między rodzeństwem
początki w szkole (moja córka pójdzie do szkoły jako niespełna 6-latek i jestem trochę przerażona).
Z góry dziękuję 🙂
Bardzo ciekawa rozmowa. Dobrze wiedzieć, że nie jest się samemu w „wymiękaniu” przy niektórych zabawach z dzieckiem (bo ile razy można ratować z pożaru).
Porównanie do aktu płciowego bardzo trafne! Zapadło w pamięć.
Czekam na następne odsłony 🙂
Rzeczywiście dzieci potrzebują dorosłych w zabawie. Mój trzylatej często mówi mamo pobaw się ze mną, przeważnie kiedy nie ma rówie§ników w pobliżu. A jego tato jest najlepszym potworem na świecie w każdym towarzystwie, w domu, na podwórku, na placu zabaw, całe bandy dzieci biegają za nim.
Bardzo dobry odcinek 🙂 Muszę przyznać, że śmiałem się w głos (a słuchałem w aucie, w drodze do pracy) przy wątku o mieszaniu zupy 🙂
U mnie wygląda to podobnie – często trudno jest mi wejść w zabawę, której do końca nie rozumiem (a mój pięcioletni syn ma konkretny plan na zabawę i konkretny scenariusz). Często też mam pokusę, żeby coś przy okazji podczas zabawy zrobić (sprawdzić Twittera, Facebooka w telefonie, rozwiesić pranie albo chociaż je wstawić, włączyć zmywarkę). Jest to trudne, ale zauważyłem, że poświecając czas na zabawę, oddając się dziecku w 100 proc. często jest tak, że po jakimś czasie dziecko odłącza się od zabawy ze mną i bawi się dalej samo 🙂
Małgosiu, ja na fali „Rodzicielstwa przez zabawę” spróbowałam ostatnio wejść w rolę koleżanki z przedszkola. Moja córka od zawsze przez cały dzień bawi się w „mamusiu a możemy pobawić się, ze ja jestem nową dziewczynką w przedszkolu i płaczę/ że ja jestem pierwszy raz na basenie i płaczę/ że to jest taki program kuchcikowo i ja przychodzę pierwszy raz i nie wiem co tu się robi”. Tak mniej więcej 10 razy dziennie wchodzimy w kolejne lub te same role. Trochę mnie to już martwi, ale brnę w to, tylko chciałabym jakiś progres zobaczyć, bo zabawa jest już zbyt powtarzalna i nie wiem czy może mogę córce jakoś z czymś pomóc.
No więc weszłam w rolę koleżanki z przedszkola, która jest nowa, chce dołączyć do zabawy. NIESAMOWITE :). wyraz zdziwienia na twarzy mojego dziecka gdy zapytałam „a pobawimy się, że ja jestem nową dziewczynką” – bezcenny. To było urocze, zupenie inaczej do mnie mówiła, zaprzyjaźniłyśmy się , objaśniała mi grę. To takie proste i tak wiele mozna zyskać – mimo, że trudno się przełamać.
Dzięki za inspirację! 🙂
To ja dziękuję :).
Szkoda, że tak trudno w sobie odkryć rozwiązania i pomysły… Ale może praktyka czyni mistrza.. 🙂
Bardzo fajne i inspirujace rady. Mam dwoje dzieci 14 letnia corka i 4 letni syn w jaki sposob zaciesnic ich relacje i zachecic starsze dziecko do zabawy z mlodszym ?
Naprawdę nie jestem jedyna, ktora sie nie umie i nie lubi bawić?
Do tej pory myślałam, że ze mną po prostu jest coś nie tak. Skoro ma się dzieci- naturalnym jest, że człowiek się z nimi bawi. Mnie to nudzi. Mam poczucie, że w tym czasie, kiedy mam obserwować kolejny juz taniec księżniczki zdazyłabym zrobic w domu milion rzeczy. Nie chce się usprawiedliwiać, ale dom jest na mojej głowie, logistyka tez. A – nie ukrywam- chciałabym tez w ciagu dnia znalezc czas na odpoczynek. Przez długi czas miałam wrazenie, że to zabawa wchodzi mi w paradę i zakłóca moj plan dnia. Wytraca mnie z równowagi czy z porządku, ktory musze zachować zeby ogarnac cały domowy majdan:-) czy dlatego ta zabawa tak mnie irytuje? Od jakiegos czasu otwierają mi skę oczy, ale ciagle mam w sobie „muszę się bawić” a nie „chcę się bawić”. Nie mogę pozbyć się umoralniania, prób wyciągnięcia z zabawy wszystkich dostępnych morałów. Pamietam, że kiedys moja starsza córka chciała sie bawić konikami w spotkanie. Ona miała dwa- ja jednego. Dwa napadały na jednego, obrazaly się, obrazaly tez samotnego konika, ktory wiecznie zostawał sam. Przyznaje od razu że nigdy nie dokonvzylysmy tej zabawy- zawsze ją przerwałam by wytłumaczyć dziecku, jak czuje się samotny kucyk. Szkoda, mysle że wiele straciłam. Teraz jestem na początku ksiazki, o ktorej wspominalyscie, jestem po wysłuchaniu Waszej rozmowy. Mam nadzieję, że mi pomoże.
A jesli chodzi jeszcze o zabawę- starsza córka wymaga ode mnie bycia obserwatorem. Co czasami uwierzcie- jest juz nie do zniesienia:-P nadal tez jestem na etapie: bawimy sie ale przy okazji zetrzeć kurze, zanióse to do zmywarki, włączę wodę na kawę…. I wiecznie zerkam w telefon.
Takze jeszcze troche przede mną:-)
Tak, wierzę, ja też godzinami obserwuję. Głównie występy baletowe:D
A!!!! Jeszcze chciałam Wam opowiedzieć o potrzebach, w których się rozminelysmy z moją córeczką. Graliśmy cała rodziną w Pytaki. (Nawet nasza dwulatka grała z nami:-)) musiałam odpowiedzieć na pytanie: co byś robił gdybyś miał wiecej czasu. Natychmiast odpwiedziałam, że chciałabym czytać więcej książek. To cos, czego bardzo mi brakuje. Natomiast moja córeczka odpowiedziała: a ja chciałabym żebyś więcej się z nami bawiła. Z jednej strony poczułam się zawstydzona i … beznadziejna. Z drugiej strony miałam poczucie, że czytanie to naprawdę jest cos, czego mi brakuje.:/ i jak tu wybrnąć?
Wybrnąć z pytania, czy z potrzeb? 🙂
A gdyby tak odczytać odpowiedź córki jako „Kocham cię bardzo i chcę Ciebie więcej”, nie brzmi juz tak oskarżycielsko, prawda? Myślę, że warto próbowac patrzeć w ten sposób.
Potrzeby obu stron są równie ważne. Mogę nie bawić się z dziećmi, tylko leżeć i czytac. Mogę woleć zająć się sobą, naprawdę. A kiedy się doładuję, będę miała więcej energii również dla nich.